wtorek, 23 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 7. Harold Edward Styles przychodzi do mnie z prośbą o zawarcie pokoju.
Harry's POV
Przez cały tydzień ,Alex spędzała czas z tym farbowanym ,blond idiotą ,a ja z niewiadomych przyczyn odczuwałem coś w rodzaju zazdrości. Denerwowało mnie to ,że nie skupiała swojej uwagi na mnie. Było to dziwne ,gdyż chyba każda inna dziewczyna na jej miejscu zrobiłaby wszystko by tylko móc ze mną porozmawiać. Postanowiłem ,że to zmienię ,a pierwszym co muszę zrobić ,to udowodnienie rudowłosej ,że jestem lepszy od Nialla.
Dostrzegłem ich rozmawiających ,przed salą biologiczną i ruszyłem w ich kierunku.
- Cześć. - przywitałem się - Niall ,możemy porozmawiać ?
- Jasne. - odparł chłopak i udaliśmy się w ustronne miejsce. - To o czym chciałeś pogadać ?
- Czy ty i Alex... Jesteście razem ? - zapytałem prosto z mostu ,a blondyn w odpowiedzi wybuchnął śmiechem.
- Oszalałeś ? To fajna laska ,ale my się tylko przyjaźnimy. Czemu pytasz ?
- Ymm... No... Mógłbym do was dołączyć czy coś ? - nie myślałem ,że przyjdą czasy ,w których będę prosił kogoś o przyjaźń.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Harrym ?
- Spierdalaj.
- Uff ,to jednak ty. - zaśmiał się.
- To jak ?
- Nie wiem czy Alex...
- To się jej do cholery zapytaj ! - złapałem go za ramię i pociągnąłem w stronę rudowłosej. Patrzyła na nas z zaciekawieniem. Pchnąłem Horana w jej kierunku tak ,że zatrzymał się dopiero na ścianie.
- Mógłbyś łaskawie nim nie rzucać ? - przewróciłem oczami.
- Oh ,daj spokój. Ja tak wyrażam swoje uczucia.
- W takim razie współczuję twoim znajomym.
- Kto powiedział ,że pozytywne ?
- Czy ty żywisz do kogoś takie ? - zapytała z drwiną w głosie.
- Nie zadawaj trudnych pytań. - zmarszczyłem brwi. - Niall chciał o coś zapytać. Prawda ?
- Ah ,no tak. Harry chciałby się z nami zaprzyjaźnić. - Alex zrobiła poważną minę ,po czym wybuchnęła śmiechem.
- Co cię tak śmieszy ? - spytałem zdezorientowany.
- Harold Edward Styles przychodzi do mnie z prośbą o zawarcie pokoju. To jest wręcz komiczne.
- Nie wierzysz w moje czyste intencje ?
- Nie. Jest to cud lub kolejny zakład.
- Cud.
- To co Styles ,o 17 na boisku ?
- Co tam będziemy robić ?
- Niall będzie uczył mnie grać w nogę. - prychnąłem.
- Przecież sam nie umie w nią grać.
- Potraktuję ,to jako wyzwanie. - odezwał się blondyn.
- Jej ! Będę sędzią ! - ucieszyła się dziewczyna.
- To o 17. - powiedziałem ,a następnie odwróciłem się odchodząc. Pierwsza okazja żeby pokazać Alex ,jak bardzo lepszy od niego jestem ,już za kilka godzin.
Alex's POV
Dochodziła 17 ,więc ubrana w wygodne ciuchy ,wędrowałam w stronę boiska.
Dotarłam na miejsce kilka minut później ,a chłopcy już na mnie czekali. Oboje uśmeichnęli się na mój widok. Podeszłam do Nialla ,wyrywając mu piłkę ,którą trzymał w ręce.
- To co ? Gracie ? - rzuciłam przedmiot na środek. Biegali za nią ,krzycząc do siebie różnorodne przekleństwa. Harry przejął piłkę i zaczął zmierzać w kierunku bramki. Blondyn podążał za nim ,lecz potknął się i wylądował na trawie.
- 1:0 ! - krzyknął Styles. Ja mu dam 1:0...
- Faul ! Punkt dla Nialla !
- Jaki kurwa punkt dla Nialla ?! - brunet poczerwieniał ze złości.
- Sfałlowałeś.
- On się potknął !
- Dałeś tam kamień żeby się potknął.
- Tam nawet nie ma kamienia ! - bronił się.
- Co to za oddzywki do sędziego ?! 2:0 dla Nialla !
- Ale...
- 3:0 ! - Harry przeklnął pod nosem ,po czym wrócili do gry. Nim się obejrzałam Styles znowu był w posiadaniu piłki i biegnął z nią w kierunku bramki.
- 3:1... - wymruczał sfrustrowany.
- 4:0 ! - oznajmiłam.
- Jakim cudem ?!
- Nie powiedziałam "start" ! - zaczął wymachiwać rękami na wszystkie strony ,wyzywając przy tym Horana. Niall zmierzał w odpowiednią stronę wraz z piłką ,podczas gdy Harry wciąż stał czekając ,aż powiem "start".
- Start ! - krzyknęłam ,gdy przedmiot wtoczył się do bramki.
- 5:0 ! Brawo Niall ! Wygrałeś !
- Faworyzujesz go ! - oburzył się Styles. Odwrócił się do nas tyłem ,krzyżując ręce ,niczym trzyletnie dziecko. Westchnęła i podeszłam do niego ,obejmując go od tyłu.
- A dostanę chociaż nagrodę pocieszenia ? - zapytał z nadzieją.
- Tak ,ale nie wyobrażaj sobie za dużo.
- Czyli na szybki numerek nie mam co liczyć ?
- Grabisz sobie. - zaśmiał się.
- W takim razie... - odwrócił się w moją stronę i złączył ze sobą nasze usta. Ta przyjemna chwila nie trwała długo bo
usłyszeliśmy gwizdanie ,a Harry odsunął się ode mnie i posłał mi uśmiech. Zaraz, zaraz! Jaka znowu przyjemna chwila?! To było okropne! Dobra kogo ja oszukuje on zajebiście całuję i wie o tym każda laska w naszej szkole, a znając skromność Harrego on też pewnie zdaje sobie z tego sprawę.
- Skoro całujesz przegranego ,to wygrany chcę loda ! - oznajmił Niall.
- Jasne. Gdzie tu jest jakiś spożywczak ?
- Ale...
- Zaraz za rogiem. -powiedział przepełniony radością brunet.
**************
Oto kolejny rozdział. Staramy się ,lecz chyba nie wychodzi nam to najlepiej ,a niewielka ilość komentarzy utwierdza nas w tym przekonaniu... Mimo wszystko jednak prosimy Was o komentowanie. To wiele dla nas znaczy. <3
środa, 17 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 6. Gdzie byś szukał księżniczki?
Następnego dnia była sobota ,więc znudzona przebywanie w domu ,postanowiłam wybrać się na zakupy.
Chodziłam od sklepu do sklepu szukając czegoś ,co wpadło by mi w oko ,lecz w efekcie końcowym wracałam z pustymi rękami.
W oczy rzucił mi się czarny Mercedes Benz z przyciemnianymi szybami. Dobrze znałam ten samochód ,a jeszcze lepiej jego właściciela. Auto zaczęło jechać w moim kierunku ,więc nie wiele myśląc ,rzuciłam się biegiem przed siebie. Po kilku minutach biegu złapała mnie zadyszka. Zatrzymałam się na chwilę by unormować oddech. Rozejrzałam się dookoła ,a w moje oczy rzucił się blondyn ,flirtujący z jakąś laską i kręcący kluczykami na palcu. Módlmy się żeby ,to był jego samochód... Podbiegłam do Nialla ,wyrywając mu kluczyki.
- Wsiadaj! Wsiadaj ! Wsiadaj ! - rozkazałam ,a sama zajęłam miejsce na siedzeniu kierowcy. Nie miałam pojęcia ,co on i ta dziewczyna sobie pomyśleli ,ale w tamtym momencie był ,to mój najmniejszy problem. Zdezorientowany chłopak wsiadł do samochodu ,mówiąc dziewczynie ,że wieczorem do niej zadzwoni.
Wsadziłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam.
- Ty potrafisz w ogóle prowadzić ? - zdziwił się.
- Błagam cię. Nawet przedszkolak potrafi jeździć na automacie ,a teraz łaskawie zapnij pasy. - powiedziałam i ruszyłam z piaskiem opon. Licznik pokazywał coraz ,to większe liczby ,a ja sprawnie wymijałam każdy pojazd stający mi na drodzę. Blondyn ,coraz to bardziej desperacko próbował ukryć swój strach ,spowodowany dużą prędkością. Zerknęłam w tyle lusterko i przeraziłam się widząc ,że Mercedes ,jest blisko nas. Nie zważając na mojego pasażera ,driftem weszłam w zakręt ,który prowadził w jakąś boczną drogę ,nie tracąc dzięki temu prędkości. Usłyszałam jak chłopak odmawia zdrowaśki.
- Proszę cię ,nie zabij nas ! - wydarł się.
- Nie przesadzaj. - powiedziałam spokojnie. - Lepiej sprawdź czy ktoś za nami jedzie. - Niall zerknął w lusterko.
- Nikogo nie ma. - oznajmił ,a ja zatrzymałam się kilka metrów dalej. Rzuciłam wzrokiem na chłopaka ,który nie mógł pozbierać się po naszej przejażdce. - Co to było ? - zapytał oddychając ciężko.
- Ymm... Ale o co ci chodzi ?
- Prawie umarłem ,a ty się mnie pytasz o co chodzi ?!
- Oj ,nie przesadzaj. To nie jest dla mnie łatwy temat i tą rozmowę wolałabym jednak wolałabym odłożyć na później.
- Proooszęęę....
- Ugh ,dobra. To co ci teraz powiem zostaje między nami. Jeżeli komukolwiek o tym cokolwiek piśniesz ,to osobiście urwę ci jaja.
- Obiecuję.
- To w takim razie znacznę od początku... Odkąd tylko pamiętam ,moi rodzice nie dogadywali się najlepiej. Ojca praktycznie w ogóle nie było w domu ,a mama miała tego dosyć. Kazała tacie spędzać ze mną więcej czasu ,więc on zaczął zabierać mnie na nielegalne wyścigi. Ściganie się było jego hobby. Był w tym świetny. Postanowił zaszczepić we mnie tą samą pasję i nauczył mnie prowadzić. Przychodziliśmy tam praktycznie codziennie ,gdyż uwielbiałam to. Dopóścili mnie do wyścigu ,gdy miałam piętnaście lat. Od tamtej pory wygrywałam wyścig za wyścigiem. Byłam najlepsza. Ojciec był ze mnie dumny ,a mama nie zdawała sobie z niczego sprawy. Z resztą i tak miała mnie w dupie ,gdyż ciągle zajmowała się pracą. W końcu nadszedł najważniejszy wyścig mojej kariery. Wystawiono mnie na przeciw Devilowi. Wszystko działo się błyskawicznie. Policja ,krzyki ,światła... Szybko udało mi się uciec ,lecz zgarneli mojego ojca ,który sypnął Devila. Jakimś cudem udało mu się wykręcić ,lecz mój tata dalej siedzi. Przypuszczałam ,że będą chcieli się zemścić i miałam rację. Wyprowadziłam się z nadzieję ,że dadzą mi spokój ,ale nadzieja matką idiotów. I teraz... Ten samochód... To byli oni. - skończyłam moją opowieść w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcje ze strony blondyna ,która nie nastąpiła. - Niall ,do cholery ,powiesz coś ?
- P-poważnie ? - jąkał się.
- Tak.
- To-to...zajebiście !
- Tak ,wiem... Zaraz... Co ?! - zdziwiłam się jego entuzjazmem.
- No zajebiście ! Zawsze chciałem życie jak z filmu akcji ! Nauczysz mnie tego wzii-brum-bum ?! - chłopak gestykulował przy tym dosyć żywo.
- Driftu ?
- Chyba tak.
- Nie ma bata.
- Ale czemu nie ?
- To niebezpieczne ,a ja nie mam zamiaru mieć cię na sumieniu.
- Daj spokój... Czego oni w ogóle od ciebie chcą ?
- Wyścigu...
- Uhuha ! Chcę iść z tobą !
- Nie idę tam ,a ty tym bardziej.
- Dlaczego ?!
- Co jeżeli przegram?!
- Ale...
- Nie ,nie ,nie ,nie idziemy tam !
- Proooszę ? - chłopak zrobił minę kota ze Shreka.
- Nie.
- Ugh... Czemu właściwie nie masz samochodu ?
- Boże ,ale ty głupi jesteś... Gdzie byś szukał księżniczki ? - z nim trzeba jak z pięcioletnim dzieckiem.
- To podchwytliwe pytanie...
- W zamku ! A kierowcy ? W aucie !
- Ah ,no tak !
- Tylko pamiętaj o obietnicy. Nikomu ani słówka.
- Jasne. Ale gdybyś jednak zdecydowała się jechać na ten wyścig ,to... Mogę z tobą ?
- Nawet nie wiesz w jakie gówno chcesz się w pakować. Oni mogli by ci coś zrobić. A gdybym miała wziąść w nim udział ,to wątpie ,że niańczenie cię ,pomogło by mi w wygranej.
- Chociaż się zastanów...
- Dobra ,a teraz zapnij pasy ,bo wracamy. - chłopak wykonał moje polecenie i po chwili byliśmy już w drodze. Tym razem jechałam przepisowo - niczym cywilizowany człowiek.
******************
Cześć. ;D Ten rodział nie jest zbyt dobry. :/ Brak komentarzy pod ostatnim rozdziałem zniechęcił nas do pisania.
Kolejny rozdział pojawi się za 2 KOMENTARZE
Chodziłam od sklepu do sklepu szukając czegoś ,co wpadło by mi w oko ,lecz w efekcie końcowym wracałam z pustymi rękami.
W oczy rzucił mi się czarny Mercedes Benz z przyciemnianymi szybami. Dobrze znałam ten samochód ,a jeszcze lepiej jego właściciela. Auto zaczęło jechać w moim kierunku ,więc nie wiele myśląc ,rzuciłam się biegiem przed siebie. Po kilku minutach biegu złapała mnie zadyszka. Zatrzymałam się na chwilę by unormować oddech. Rozejrzałam się dookoła ,a w moje oczy rzucił się blondyn ,flirtujący z jakąś laską i kręcący kluczykami na palcu. Módlmy się żeby ,to był jego samochód... Podbiegłam do Nialla ,wyrywając mu kluczyki.
- Wsiadaj! Wsiadaj ! Wsiadaj ! - rozkazałam ,a sama zajęłam miejsce na siedzeniu kierowcy. Nie miałam pojęcia ,co on i ta dziewczyna sobie pomyśleli ,ale w tamtym momencie był ,to mój najmniejszy problem. Zdezorientowany chłopak wsiadł do samochodu ,mówiąc dziewczynie ,że wieczorem do niej zadzwoni.
Wsadziłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam.
- Ty potrafisz w ogóle prowadzić ? - zdziwił się.
- Błagam cię. Nawet przedszkolak potrafi jeździć na automacie ,a teraz łaskawie zapnij pasy. - powiedziałam i ruszyłam z piaskiem opon. Licznik pokazywał coraz ,to większe liczby ,a ja sprawnie wymijałam każdy pojazd stający mi na drodzę. Blondyn ,coraz to bardziej desperacko próbował ukryć swój strach ,spowodowany dużą prędkością. Zerknęłam w tyle lusterko i przeraziłam się widząc ,że Mercedes ,jest blisko nas. Nie zważając na mojego pasażera ,driftem weszłam w zakręt ,który prowadził w jakąś boczną drogę ,nie tracąc dzięki temu prędkości. Usłyszałam jak chłopak odmawia zdrowaśki.
- Proszę cię ,nie zabij nas ! - wydarł się.
- Nie przesadzaj. - powiedziałam spokojnie. - Lepiej sprawdź czy ktoś za nami jedzie. - Niall zerknął w lusterko.
- Nikogo nie ma. - oznajmił ,a ja zatrzymałam się kilka metrów dalej. Rzuciłam wzrokiem na chłopaka ,który nie mógł pozbierać się po naszej przejażdce. - Co to było ? - zapytał oddychając ciężko.
- Ymm... Ale o co ci chodzi ?
- Prawie umarłem ,a ty się mnie pytasz o co chodzi ?!
- Oj ,nie przesadzaj. To nie jest dla mnie łatwy temat i tą rozmowę wolałabym jednak wolałabym odłożyć na później.
- Proooszęęę....
- Ugh ,dobra. To co ci teraz powiem zostaje między nami. Jeżeli komukolwiek o tym cokolwiek piśniesz ,to osobiście urwę ci jaja.
- Obiecuję.
- To w takim razie znacznę od początku... Odkąd tylko pamiętam ,moi rodzice nie dogadywali się najlepiej. Ojca praktycznie w ogóle nie było w domu ,a mama miała tego dosyć. Kazała tacie spędzać ze mną więcej czasu ,więc on zaczął zabierać mnie na nielegalne wyścigi. Ściganie się było jego hobby. Był w tym świetny. Postanowił zaszczepić we mnie tą samą pasję i nauczył mnie prowadzić. Przychodziliśmy tam praktycznie codziennie ,gdyż uwielbiałam to. Dopóścili mnie do wyścigu ,gdy miałam piętnaście lat. Od tamtej pory wygrywałam wyścig za wyścigiem. Byłam najlepsza. Ojciec był ze mnie dumny ,a mama nie zdawała sobie z niczego sprawy. Z resztą i tak miała mnie w dupie ,gdyż ciągle zajmowała się pracą. W końcu nadszedł najważniejszy wyścig mojej kariery. Wystawiono mnie na przeciw Devilowi. Wszystko działo się błyskawicznie. Policja ,krzyki ,światła... Szybko udało mi się uciec ,lecz zgarneli mojego ojca ,który sypnął Devila. Jakimś cudem udało mu się wykręcić ,lecz mój tata dalej siedzi. Przypuszczałam ,że będą chcieli się zemścić i miałam rację. Wyprowadziłam się z nadzieję ,że dadzą mi spokój ,ale nadzieja matką idiotów. I teraz... Ten samochód... To byli oni. - skończyłam moją opowieść w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcje ze strony blondyna ,która nie nastąpiła. - Niall ,do cholery ,powiesz coś ?
- P-poważnie ? - jąkał się.
- Tak.
- To-to...zajebiście !
- Tak ,wiem... Zaraz... Co ?! - zdziwiłam się jego entuzjazmem.
- No zajebiście ! Zawsze chciałem życie jak z filmu akcji ! Nauczysz mnie tego wzii-brum-bum ?! - chłopak gestykulował przy tym dosyć żywo.
- Driftu ?
- Chyba tak.
- Nie ma bata.
- Ale czemu nie ?
- To niebezpieczne ,a ja nie mam zamiaru mieć cię na sumieniu.
- Daj spokój... Czego oni w ogóle od ciebie chcą ?
- Wyścigu...
- Uhuha ! Chcę iść z tobą !
- Nie idę tam ,a ty tym bardziej.
- Dlaczego ?!
- Co jeżeli przegram?!
- Ale...
- Nie ,nie ,nie ,nie idziemy tam !
- Proooszę ? - chłopak zrobił minę kota ze Shreka.
- Nie.
- Ugh... Czemu właściwie nie masz samochodu ?
- Boże ,ale ty głupi jesteś... Gdzie byś szukał księżniczki ? - z nim trzeba jak z pięcioletnim dzieckiem.
- To podchwytliwe pytanie...
- W zamku ! A kierowcy ? W aucie !
- Ah ,no tak !
- Tylko pamiętaj o obietnicy. Nikomu ani słówka.
- Jasne. Ale gdybyś jednak zdecydowała się jechać na ten wyścig ,to... Mogę z tobą ?
- Nawet nie wiesz w jakie gówno chcesz się w pakować. Oni mogli by ci coś zrobić. A gdybym miała wziąść w nim udział ,to wątpie ,że niańczenie cię ,pomogło by mi w wygranej.
- Chociaż się zastanów...
- Dobra ,a teraz zapnij pasy ,bo wracamy. - chłopak wykonał moje polecenie i po chwili byliśmy już w drodze. Tym razem jechałam przepisowo - niczym cywilizowany człowiek.
******************
Cześć. ;D Ten rodział nie jest zbyt dobry. :/ Brak komentarzy pod ostatnim rozdziałem zniechęcił nas do pisania.
Kolejny rozdział pojawi się za 2 KOMENTARZE
poniedziałek, 15 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 5. Mój ojciec mnie nie dotyka. Na Boga ,on mi nawet ręki nie podaje!
Harry's POV
Co to kurwa było ? Nie wierzę ,że dałem się tak łatwo podejść. Zajebiście.
Po dwóch godzinach usłyszałem otwieranie się frontowych drzwi. Myślałem ,że to Alex wróciła by mnie uwolnić ,ale nie... To mój wspaniały ojciec stał w drzwiach zszokowany.
- Hej tato ! Jak tam życie ? Fajnie ci się patrzy jak drętwieją mi nadgarstki ? - przerwałem ciszę ,która panowała już od dłuższego czasu.
- Boże ,dziecko ,co się stało ?
- A nic... Tak dla jaj postanowiłem popsikać się bitą śmietaną i przykuć do łóżka. Co w tym dziwnego ?
- Gdzie kluczyk ?
- Umm... Nie chcesz wiedzieć.
- Oczywiście ,że chcę !
- No bo... On tak jakby... Jest w moich bokserkach. - wydusiłem.
- Chryste ! Jak ty go tam wsadziłeś ? - Ten człowiek jest aż tak głupi czy tylko takiego udaje ?!
- Serio myślisz ,że sam ,to zrobiłem ?!
- Kto ci to zrobił ?
- Ja pierdole ! Odkujesz mnie ?
- Tak. Wybacz. - powiedział zbliżając się w moją stronę.
- Załatw ,to szybko. - zacisnąłem z całej siły oczy i pisnąłem ,gdy poczułem rękę ojca wyciągającą kluczyk.
Alex's POV
W drodze do domu wpadłam na Nialla.
- I jak poszło ? - w odpowiedzi pokazałam mu zrobione zdjęcie. - O kurwa. Coś ty zrobiła ?
- Harry ci jutro opowie o ile ktoś wyciągnie kluczyk od kajdanek z jego bokserek. - blondyn wytrzeszczył oczy z niedowierzeniem. Ludzie mnie nie doceniali...
- Prześlij mi to zdjęcie.
- Znajdziesz je na portalu randkowym dla gejów. - chłopak wybuchnął śmiechem.
- Alex, jesteś wielka.
- Tak ,wiem o tym. A teraz wybacz ,ale geje czekają na gorącego kolegę. - uśmiechnęłam się ,po czym ruszyłam w dalszą drogę.
Dodałam zdjęcie z numerem i adresem Stylesa ,a następnie dumna z siebie poszłam spać.
Następnego dnia ,pewnym krokiem weszłam na posesję szkoły. Zobaczyłam zbliżającą się w moim kierunku burzę loków. Oj ,będzie zadyma.
- Oh ,Harry. Miło mi cię widzieć.
- Zapłacisz mi za to.
- O czym ty mówisz ? Czyżbym zapomniała cię odkuć ? Przykro mi. To w takim razie ,kto mnie zastąpił ? - powiedziałam rozbawiona.
- Mój ojciec do kurwy nędzy ! - stojący obok Niall wybuchł głośnym śmiechem ,a reszta uczniów patrzyła na nas zdezorientowana.
- Błagam ,powiedz ,że znalazł zapasowy kluczyk.
- Jaki zapasowy kluczyk do chuja ?!
- Ten w twojej szufladzie. - zaśmiałam się i spojrzałam na duszącego się z rozbawienia blondyna.
- Żartujesz ,prawda ?! Chcesz mi powiedzieć ,że zapasowy kluczyk leżał w szufladzie ,podczas gdy ojciec grzebał mi w majtkach ?! - już miałam odpowiedzieć ,lecz przerwał mi głos dyrektorki proszący ,by Harry udał się z nią do gabinetu.
Harry's POV
- Już idę ,proszę pani. - powiedziałem przesyłając rudowłosej mordercze spojrzenie.
Szliśmy korytarzem ,aż dotarliśmy do jej gabinetu. Gestem zaprosiłam mnie do elegancko urządzonego i tak dobrze mi znanego pomieszczenia. - Co znowu zrobiłem ? - zapytałem sfrustrowany.
- Dziecko... Wiem ,że to trudny temat ,ale powiedz mi prawdę. Czy twój ojciec cię dotyka ?
- Mój ojciec mnie nie dotyka. Na Boga ,on mi nawet ręki nie podaje !
- Wiem ,że to dla ciebie trudne ,ale możesz nam wszystko powiedzieć. Pomożemy ci. - czemu ona akurat wtedy do cholery musiała przechodzić tym korytarzem ?! - Może chcesz porozmawiać z psychologiem szkolnym ?
- Mówię przecież ,że mnie nie molestuje ! - zauważyłem ,że nadal mi nie wierzy ,więc westchnąłem ciężko - Ile pani psycholog ma lat ?
- 28...
- W takim razie chętnie z nią porozmawiam.
- Harry ,zaczekaj moment. Pójdę z tobą.
- Nie ,proszę pani. Potrzebuję prywatności. - powiedziałem z udawanym smutkiem w głosie i ruszyłem w poszukiwaniu tej rudej czupryny.
Alex's POV
Ludzie ze szkoły próbowali ze mnie wyciągnąć informacje o wczorajszym incydencie ,lecz mówiłam im tylko ,że Styles z radością im o wszystkim opowie.
- Alex ! - ochrypły głos Harrego ,spowodował ,że przeszły mnie ciarki.
- Czego ? - warknęłam ,niezbyt przyjaźnie do niego nastawiona.
- Dlaczego to zrobiłaś ? - Jest aż takim wielkim debilem ,że się nie domyślił ?!
- Chciałam ci najprościej w świecie udowodnić ,że o mnie się nie zakłada.
- Skąd o tym wiesz ? - zapytał po dłuższej chwili ciszy.
- "Jak będę chciał ,to zrobię ,to jeszcze dziś" , "Tylko udaje taką niedostępną". Serio Harry ? Serio ? - westchnął i spóścił głowę.
- Przepraszam. Zachowałem się jak ostatni dupek.
- Teraz już nie ważne. Jesteśmy kwita. - uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę ,którą uścisnęłam.
- Przez ciebie będę miał traumę do końca życia... A teraz wybacz ,ale muszę iść wytłumaczyć pani psycholog ,że mój tata mnie nie molestuje. - zaśmiałam się. Chłopak również się uśmiechnął i już miał iść ,gdy zadzwonił jego telefon. Odebrał połączenie ,a ja przygryzłam wargę ,domyślając się od kogo może ono być.
- Halo ? Nie... Um... Nie lubię w dupę... Że co kurwa ? Nie ,nie aktualne. Żegnam. - szatyn patrzył na mnie morderczym wzrokiem.
- Właśnie miałam ci powiedzieć. - oznajmiłam ze wszystkich sił ,starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Zabiję cię.
- Lepiej porządnie chowaj klucz ,bo mają twój adres. - dodałam.
- Poćwiartuję.
- Skończ już z tymi groźbami i idź do tej psycholog ,zanim oskarżą twojego tatę o pedofilię. - poklepałam go po ramieniu i z umśmiechem na ustach udałam się na zajęcia.
*********************
Cześć. Jest już kolejny rozdział. :D Podoba wam się taki szybki rozwój akcji ,czy wolelibyście żeby wszystko działo się wolniej ? ^^ Bardzo liczymy na komentarze ,które są naszą ogromną motywacją. <3
Do następnego. ;*
Co to kurwa było ? Nie wierzę ,że dałem się tak łatwo podejść. Zajebiście.
Po dwóch godzinach usłyszałem otwieranie się frontowych drzwi. Myślałem ,że to Alex wróciła by mnie uwolnić ,ale nie... To mój wspaniały ojciec stał w drzwiach zszokowany.
- Hej tato ! Jak tam życie ? Fajnie ci się patrzy jak drętwieją mi nadgarstki ? - przerwałem ciszę ,która panowała już od dłuższego czasu.
- Boże ,dziecko ,co się stało ?
- A nic... Tak dla jaj postanowiłem popsikać się bitą śmietaną i przykuć do łóżka. Co w tym dziwnego ?
- Gdzie kluczyk ?
- Umm... Nie chcesz wiedzieć.
- Oczywiście ,że chcę !
- No bo... On tak jakby... Jest w moich bokserkach. - wydusiłem.
- Chryste ! Jak ty go tam wsadziłeś ? - Ten człowiek jest aż tak głupi czy tylko takiego udaje ?!
- Serio myślisz ,że sam ,to zrobiłem ?!
- Kto ci to zrobił ?
- Ja pierdole ! Odkujesz mnie ?
- Tak. Wybacz. - powiedział zbliżając się w moją stronę.
- Załatw ,to szybko. - zacisnąłem z całej siły oczy i pisnąłem ,gdy poczułem rękę ojca wyciągającą kluczyk.
Alex's POV
W drodze do domu wpadłam na Nialla.
- I jak poszło ? - w odpowiedzi pokazałam mu zrobione zdjęcie. - O kurwa. Coś ty zrobiła ?
- Harry ci jutro opowie o ile ktoś wyciągnie kluczyk od kajdanek z jego bokserek. - blondyn wytrzeszczył oczy z niedowierzeniem. Ludzie mnie nie doceniali...
- Prześlij mi to zdjęcie.
- Znajdziesz je na portalu randkowym dla gejów. - chłopak wybuchnął śmiechem.
- Alex, jesteś wielka.
- Tak ,wiem o tym. A teraz wybacz ,ale geje czekają na gorącego kolegę. - uśmiechnęłam się ,po czym ruszyłam w dalszą drogę.
Dodałam zdjęcie z numerem i adresem Stylesa ,a następnie dumna z siebie poszłam spać.
Następnego dnia ,pewnym krokiem weszłam na posesję szkoły. Zobaczyłam zbliżającą się w moim kierunku burzę loków. Oj ,będzie zadyma.
- Oh ,Harry. Miło mi cię widzieć.
- Zapłacisz mi za to.
- O czym ty mówisz ? Czyżbym zapomniała cię odkuć ? Przykro mi. To w takim razie ,kto mnie zastąpił ? - powiedziałam rozbawiona.
- Mój ojciec do kurwy nędzy ! - stojący obok Niall wybuchł głośnym śmiechem ,a reszta uczniów patrzyła na nas zdezorientowana.
- Błagam ,powiedz ,że znalazł zapasowy kluczyk.
- Jaki zapasowy kluczyk do chuja ?!
- Ten w twojej szufladzie. - zaśmiałam się i spojrzałam na duszącego się z rozbawienia blondyna.
- Żartujesz ,prawda ?! Chcesz mi powiedzieć ,że zapasowy kluczyk leżał w szufladzie ,podczas gdy ojciec grzebał mi w majtkach ?! - już miałam odpowiedzieć ,lecz przerwał mi głos dyrektorki proszący ,by Harry udał się z nią do gabinetu.
Harry's POV
- Już idę ,proszę pani. - powiedziałem przesyłając rudowłosej mordercze spojrzenie.
Szliśmy korytarzem ,aż dotarliśmy do jej gabinetu. Gestem zaprosiłam mnie do elegancko urządzonego i tak dobrze mi znanego pomieszczenia. - Co znowu zrobiłem ? - zapytałem sfrustrowany.
- Dziecko... Wiem ,że to trudny temat ,ale powiedz mi prawdę. Czy twój ojciec cię dotyka ?
- Mój ojciec mnie nie dotyka. Na Boga ,on mi nawet ręki nie podaje !
- Wiem ,że to dla ciebie trudne ,ale możesz nam wszystko powiedzieć. Pomożemy ci. - czemu ona akurat wtedy do cholery musiała przechodzić tym korytarzem ?! - Może chcesz porozmawiać z psychologiem szkolnym ?
- Mówię przecież ,że mnie nie molestuje ! - zauważyłem ,że nadal mi nie wierzy ,więc westchnąłem ciężko - Ile pani psycholog ma lat ?
- 28...
- W takim razie chętnie z nią porozmawiam.
- Harry ,zaczekaj moment. Pójdę z tobą.
- Nie ,proszę pani. Potrzebuję prywatności. - powiedziałem z udawanym smutkiem w głosie i ruszyłem w poszukiwaniu tej rudej czupryny.
Alex's POV
Ludzie ze szkoły próbowali ze mnie wyciągnąć informacje o wczorajszym incydencie ,lecz mówiłam im tylko ,że Styles z radością im o wszystkim opowie.
- Alex ! - ochrypły głos Harrego ,spowodował ,że przeszły mnie ciarki.
- Czego ? - warknęłam ,niezbyt przyjaźnie do niego nastawiona.
- Dlaczego to zrobiłaś ? - Jest aż takim wielkim debilem ,że się nie domyślił ?!
- Chciałam ci najprościej w świecie udowodnić ,że o mnie się nie zakłada.
- Skąd o tym wiesz ? - zapytał po dłuższej chwili ciszy.
- "Jak będę chciał ,to zrobię ,to jeszcze dziś" , "Tylko udaje taką niedostępną". Serio Harry ? Serio ? - westchnął i spóścił głowę.
- Przepraszam. Zachowałem się jak ostatni dupek.
- Teraz już nie ważne. Jesteśmy kwita. - uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę ,którą uścisnęłam.
- Przez ciebie będę miał traumę do końca życia... A teraz wybacz ,ale muszę iść wytłumaczyć pani psycholog ,że mój tata mnie nie molestuje. - zaśmiałam się. Chłopak również się uśmiechnął i już miał iść ,gdy zadzwonił jego telefon. Odebrał połączenie ,a ja przygryzłam wargę ,domyślając się od kogo może ono być.
- Halo ? Nie... Um... Nie lubię w dupę... Że co kurwa ? Nie ,nie aktualne. Żegnam. - szatyn patrzył na mnie morderczym wzrokiem.
- Właśnie miałam ci powiedzieć. - oznajmiłam ze wszystkich sił ,starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Zabiję cię.
- Lepiej porządnie chowaj klucz ,bo mają twój adres. - dodałam.
- Poćwiartuję.
- Skończ już z tymi groźbami i idź do tej psycholog ,zanim oskarżą twojego tatę o pedofilię. - poklepałam go po ramieniu i z umśmiechem na ustach udałam się na zajęcia.
*********************
Cześć. Jest już kolejny rozdział. :D Podoba wam się taki szybki rozwój akcji ,czy wolelibyście żeby wszystko działo się wolniej ? ^^ Bardzo liczymy na komentarze ,które są naszą ogromną motywacją. <3
Do następnego. ;*
piątek, 12 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 4. Niall! Gdzie tu jest jakiś sex-shop?
- O ,co to jest ? - paliłam głupa.
- Ym... Em... Ja... - Harry zaczął się jąkać ,a ja roztargałam opakowanie.
- Balony !
- Ym... Tak. - powiedział cały czerwony ,a ja zdusiłam w sobie chęć wybuchnięcia śmiechem.
- Jesteś taki romantyczny ! Nadmuchaj ! - podałam mu kondom.
- Wygląda dosyć lipnie... Co jeśli pęknie ?
- Oh ,przestań. Patrz ! Tu masz instrukcje obsługi ! - podniosłam opakowanie ,chcąc przeczytać drobny druczek na odwrocie ,lecz szybko mi je wyrwał. - Co robisz ? - zapytałam czując ,że już długo nie będę w stanie tego ciągnąć.
- Po co komu instrukcja dmuchania balonów ? - zapytał szybko i wsadził kondom do ust ,zaczynając w niego dmuchać. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Co cię tak bawi ? - zapytał zdezorientowany.
- Jeszcze żaden chłopak nie dmuchał mi prezerwatyw na pierwszej randce. Punkty za orginalność.
- Myślałem ,że nie wiesz ,co to jest... I em... Nie chciałem cię demoralizować... - zakłopotanie chłopaka ,w pewnym stopniu było nawet urocze.
- Oh ,jaki troskliwy. A tak w ogóle ,to po co ci one były ?
- Porozmawiam z Zaynem na ten temat... - czyżby prosił przyjaciela ,o pomoc ? Na tę myśl ogarnęło mnie dziwne uczucie. Może na prawdę mu się spodobałam ?
- No to teraz już wiem ,kto jest taki romantyczny.
- Ej ! McDonald ,to był mój pomysł !
- Nie pogrążaj się. Możesz już odwieźć mnie do domu ? Jest mi cholernie zimno.
- Tak. - odpowiedział i po kilku minutach siedzieliśmy już w samochodzie. Zapięłam pasy bezpieczeństwa i ruszylismy. Podroż minęła prędko. Rozmawialiśmy na różne tematy i było dosyć przyjemnie. Zaczynałam się nawet przekonywać ,co do tego ,że Styles może być spoko.
- Dzięki. Było całkiem... Miło ? - powiedziałan ,gdy stanęliśmy na moim podjeździe. Zaczęłam niezdarnie opuszczać samochód ,gdy chłopak zakaszlał ,sugerując że o czymś zapomniałam. Spojrzałam na niego pytająco i prychnęłam ,gdy chłopak wskazał na swój policzek. Cmoknęłam go w niego i wyszłam. Otworzyłam drzwi do domu i na palcach weszłam do środka ,modląc się ,żeby mama już spała i nie zauważyła mojej nieobecności.
- Gdzie byłaś ? - głos mojej matki sprawił ,że moje marzenia legły w gruzach.
- Ym... U koleżanki.
- Kłamiesz. Czyj to był samochód ?
- Mamo ,mam prawie 18 lat i nie muszę zwierzać ci się z każdej wykonywanej przeze mnie czynności !
- Właśnie. "Prawie". Nie będziesz mi się puszczała na prawo i na lewo !
- Powiedziała kobieta ,która pieprzy się z listonoszem ! - Ups...
- Co ty sobie wyobrażasz gówniaro ?!
- Powiesz mi może ,że kłamie ?
- Do pokoju ,ale już !
- Z wielką chęcią. Miłej nocy. - uśmiechnęłam się bezczelnie ,po czym powędrowałam do swojego pokoju. Myślicie ,że przesadziłam... ?
Następnego ranka ,obudziłam się godzinę przed czasem. Próbowałam zasnąć ,ale nic z tego nie wyszło ,więc postanowiłam zacząć się przygotowywać. Gdy skończyłam była godzina 8.00 ,co oznaczało ,że do rozpoczęcia zajęć zostało mi jeszcze sporo czasu. Stwierdziłam ,że po wczorajszej kłótni ,przebywanie z moją mamą w tym samym budynku ,nie jest najlepszym pomysłem ,więc opóściłam dom i powolnym krokiem ruszyłam w stronę szkoły.
Na korytarzach panowały pustki.
- Dzień dobry. - przywitałam się z przechodzącą obok nauczycielką.
- Dzień dobry. Co ty tutaj tak wcześnie robisz ? - zapytała uśmiechnięta.
- Ymm... Nie mogłam spać...
- Oh ,dobrze. Skoro już jesteś ,to może mogłabyś zanieść te książki do sali biologicznej ?
- Tak ,jasne. - zgodziłam się ,a kobieta podała mi stos podręczników. Wzięłam je i udałam się w stronę danego pomieszczenia. Po chwili stałam już przed odpowiednimi drzwiami ,lecz usłyszałam znajome mi głosy - Harrego i tego jego kolegi Zina czy Zena. Co oni tutaj tak wcześnie robią ? Stwierdziłam ,że nie będę im przeszkadzać.
- I jak wczoraj poszło ?
- Już wie ,co to prezerwatywa ,więc nie jest najgorzej. - Albo mi się wydaje ,albo gadają o mnie...
- Tym razem nie wygrasz. - Czego kurwa ma nie wygrać ?! - Już wyobrażam sobie ciebie w tych mokasynach z ulizanymi włosami...
- Żebym ja ciebie przypadkiem takiego nie widział.
- Nie ma opcji. Nie zaliczysz jej do tygodnia.
- Jak będę miał taką ochotę ,to zrobię ,to jeszcze dzisiaj. Alex tylko udaje niedostępną ,a tak naprawdę masturbuje się przy moich zdjęciach. Ja zawsze wygrywam i tym razem nie będzie inaczej. - No nie wierzę kurwa. Ten chuj ,założył się o to ,że mnie przeleci ! A ja głupia ,zaczynałam myśleć ,że wcale nie jest taki zły ! Chciałam wbiec do środka i najprościej w świecie mu wpierdolić ,ale doznałam olśnienia. Się chłopak zdziwi...
Położyłam książki przed salą i wybiegłam ze szkoły. Tylko kurde... Na tym zadupiu jest taki sklep ? Stałam w zamyśleniu ,gdy zobaczyłam Nialla.
- Niall ! Gdzie tu jest jakiś sex-shop ? - zapytałam ,a on spojrzał na mnie ,jak na wariatkę.
- Po co ci on ?
- Chyba ci nie muszę tłumaczyć ,po jaką cholerę się do niego chodzi ?
- Ale po co ty do niego idziesz ?
- Później ci powiem.
- Okej... To w takim razie ,dlaczego przychodzisz z tym pytaniem do mnie ?
- Nie wyglądasz na prawiczka. - zaśmiał się.
- Jest jeden dwie przecznice dalej. Powiedz ,że kupujesz dla mnie ,to zostaniesz rabat. Wiesz... Jest się tym stałym klientem. - przewróciłam oczami.
- Okej ,dzięki. - powiedziałam i zaczęłam iść we wskazane miejsce. Co ci ludzie sobie o mnie pomyślą ? Weszłam do środka ,a ekspedientka popatrzyła na mnie ,jak na zakonncie.
- Yyy.... Ja kupuje dla Nialla.
- Ah ,mogłam się domyślić. Co tym razem ? - złapałam kajdanki ,bat i jakieś seksi wdzianko. Zapłaciłam za zakupy i opóściłam sklep. Udalam się do domu ,który prawdopodobnie o tej godzinie powinien być pusty. Opracowałam w głowie plan działania. Jedyną przeszkodą było to ,że nie wiedziałam jak dostać się do jego mieszkania. Chyba że...módlmy się żeby ,to okno było otwarte.
O godzinie 14 stałam już pod jego domem ,a raczej willą z zajebiście wielkim ogrodem. Brama ,prowadząca do budynku ,o dziwo była otwarta. Zauważyłam ,że jedno z okien na pierwszym piętrze jest uchylone. Wspięłam się na parapet i już miałam zamiar podciągnąć się wyżej ,gdy usłyszałam swoje imię.
- Yyy... Alex ,co ty robisz ? - głos Nialla ,spowodował ,że z niego spadłam.
- Um... Piłka mi tam wpadła....
- Alex.
- Ugh ,okej. Harry to skurwysyn i chcę mu dać nauczkę. Żaden gnój nie będzie się o mnie do kurwy nędzy zakładał.
- Zuch dziewczyna. Chodź. - złapał mnie za rękę - wejdziemy kulturalnie - wyciągnął klucz spod doniczki i podał mi go ,a ja uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Dom był pusty. Teraz musiam tylko znaleźć pokój Stylesa ,co nie było trudne ,gdyż jedne z drzwi ,obklejone były plakatami roznegliżowanych panienek. Weszłam do środka. Pokój urządzony był w ciemnych kolorach. Na środku stało duże łóżko. Przebrałam się w te ździrowate ciuszki ,a chwilę potem usłyszałam otwieranie się frontowych drzwi. Położyłam się na łóżku ,przybierając seksowną pozę ,a do pokoju wszedł szatyn. Gdy mnie zobaczył ,jego źrenice poszerzyły się i pociemniały.
- A-alex ? - zapytał jąkając się.
- Mhm. - wymruczałam ponętnie. Wstałam i podeszłam do niego trzymając wcześniej kupiony bat.
- C-co ty robisz ?
- A co chcesz robić ? - uderzyłam go ,a on wykrzywił twarz w bólu. - Rozbiesz się kociaku. Bądź grzecznym chłopczykiem ,to mamusia cię nie uderzy. - nie musiałam prosić dwa razy ,gdyż po chwili stał przede mną w samych bokserkach. Pchnęłam go na łóżko i wyciągnęłam kajdanki.
- Alex... - wyjęczał ,gdy otarłam się o niego. Chwyciłam jego nadgarstki i przykułam go do łóżka. Popsikałam go bitą śmietną ,którą znalazłam w kuchni ,po czym zbliżyłam się do jego ucha ,wkładając kluczyk od kajdanek do jego bielizny .
- Źle wybrałeś Harry... - wyszeptałam ,a następnie zrobiłam mu zdjęcie i zostawiłam zszokowanego.
------------------------------
Hej ;) Jak widać ,dopiero zaczynamy i zależy nam na waszej opinii. Komentarze są dla nas ogromną motywacją i liczymy na to ,że ich przybędzie. <3 Do następnego ;*
- Ym... Em... Ja... - Harry zaczął się jąkać ,a ja roztargałam opakowanie.
- Balony !
- Ym... Tak. - powiedział cały czerwony ,a ja zdusiłam w sobie chęć wybuchnięcia śmiechem.
- Jesteś taki romantyczny ! Nadmuchaj ! - podałam mu kondom.
- Wygląda dosyć lipnie... Co jeśli pęknie ?
- Oh ,przestań. Patrz ! Tu masz instrukcje obsługi ! - podniosłam opakowanie ,chcąc przeczytać drobny druczek na odwrocie ,lecz szybko mi je wyrwał. - Co robisz ? - zapytałam czując ,że już długo nie będę w stanie tego ciągnąć.
- Po co komu instrukcja dmuchania balonów ? - zapytał szybko i wsadził kondom do ust ,zaczynając w niego dmuchać. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Co cię tak bawi ? - zapytał zdezorientowany.
- Jeszcze żaden chłopak nie dmuchał mi prezerwatyw na pierwszej randce. Punkty za orginalność.
- Myślałem ,że nie wiesz ,co to jest... I em... Nie chciałem cię demoralizować... - zakłopotanie chłopaka ,w pewnym stopniu było nawet urocze.
- Oh ,jaki troskliwy. A tak w ogóle ,to po co ci one były ?
- Porozmawiam z Zaynem na ten temat... - czyżby prosił przyjaciela ,o pomoc ? Na tę myśl ogarnęło mnie dziwne uczucie. Może na prawdę mu się spodobałam ?
- No to teraz już wiem ,kto jest taki romantyczny.
- Ej ! McDonald ,to był mój pomysł !
- Nie pogrążaj się. Możesz już odwieźć mnie do domu ? Jest mi cholernie zimno.
- Tak. - odpowiedział i po kilku minutach siedzieliśmy już w samochodzie. Zapięłam pasy bezpieczeństwa i ruszylismy. Podroż minęła prędko. Rozmawialiśmy na różne tematy i było dosyć przyjemnie. Zaczynałam się nawet przekonywać ,co do tego ,że Styles może być spoko.
- Dzięki. Było całkiem... Miło ? - powiedziałan ,gdy stanęliśmy na moim podjeździe. Zaczęłam niezdarnie opuszczać samochód ,gdy chłopak zakaszlał ,sugerując że o czymś zapomniałam. Spojrzałam na niego pytająco i prychnęłam ,gdy chłopak wskazał na swój policzek. Cmoknęłam go w niego i wyszłam. Otworzyłam drzwi do domu i na palcach weszłam do środka ,modląc się ,żeby mama już spała i nie zauważyła mojej nieobecności.
- Gdzie byłaś ? - głos mojej matki sprawił ,że moje marzenia legły w gruzach.
- Ym... U koleżanki.
- Kłamiesz. Czyj to był samochód ?
- Mamo ,mam prawie 18 lat i nie muszę zwierzać ci się z każdej wykonywanej przeze mnie czynności !
- Właśnie. "Prawie". Nie będziesz mi się puszczała na prawo i na lewo !
- Powiedziała kobieta ,która pieprzy się z listonoszem ! - Ups...
- Co ty sobie wyobrażasz gówniaro ?!
- Powiesz mi może ,że kłamie ?
- Do pokoju ,ale już !
- Z wielką chęcią. Miłej nocy. - uśmiechnęłam się bezczelnie ,po czym powędrowałam do swojego pokoju. Myślicie ,że przesadziłam... ?
Następnego ranka ,obudziłam się godzinę przed czasem. Próbowałam zasnąć ,ale nic z tego nie wyszło ,więc postanowiłam zacząć się przygotowywać. Gdy skończyłam była godzina 8.00 ,co oznaczało ,że do rozpoczęcia zajęć zostało mi jeszcze sporo czasu. Stwierdziłam ,że po wczorajszej kłótni ,przebywanie z moją mamą w tym samym budynku ,nie jest najlepszym pomysłem ,więc opóściłam dom i powolnym krokiem ruszyłam w stronę szkoły.
Na korytarzach panowały pustki.
- Dzień dobry. - przywitałam się z przechodzącą obok nauczycielką.
- Dzień dobry. Co ty tutaj tak wcześnie robisz ? - zapytała uśmiechnięta.
- Ymm... Nie mogłam spać...
- Oh ,dobrze. Skoro już jesteś ,to może mogłabyś zanieść te książki do sali biologicznej ?
- Tak ,jasne. - zgodziłam się ,a kobieta podała mi stos podręczników. Wzięłam je i udałam się w stronę danego pomieszczenia. Po chwili stałam już przed odpowiednimi drzwiami ,lecz usłyszałam znajome mi głosy - Harrego i tego jego kolegi Zina czy Zena. Co oni tutaj tak wcześnie robią ? Stwierdziłam ,że nie będę im przeszkadzać.
- I jak wczoraj poszło ?
- Już wie ,co to prezerwatywa ,więc nie jest najgorzej. - Albo mi się wydaje ,albo gadają o mnie...
- Tym razem nie wygrasz. - Czego kurwa ma nie wygrać ?! - Już wyobrażam sobie ciebie w tych mokasynach z ulizanymi włosami...
- Żebym ja ciebie przypadkiem takiego nie widział.
- Nie ma opcji. Nie zaliczysz jej do tygodnia.
- Jak będę miał taką ochotę ,to zrobię ,to jeszcze dzisiaj. Alex tylko udaje niedostępną ,a tak naprawdę masturbuje się przy moich zdjęciach. Ja zawsze wygrywam i tym razem nie będzie inaczej. - No nie wierzę kurwa. Ten chuj ,założył się o to ,że mnie przeleci ! A ja głupia ,zaczynałam myśleć ,że wcale nie jest taki zły ! Chciałam wbiec do środka i najprościej w świecie mu wpierdolić ,ale doznałam olśnienia. Się chłopak zdziwi...
Położyłam książki przed salą i wybiegłam ze szkoły. Tylko kurde... Na tym zadupiu jest taki sklep ? Stałam w zamyśleniu ,gdy zobaczyłam Nialla.
- Niall ! Gdzie tu jest jakiś sex-shop ? - zapytałam ,a on spojrzał na mnie ,jak na wariatkę.
- Po co ci on ?
- Chyba ci nie muszę tłumaczyć ,po jaką cholerę się do niego chodzi ?
- Ale po co ty do niego idziesz ?
- Później ci powiem.
- Okej... To w takim razie ,dlaczego przychodzisz z tym pytaniem do mnie ?
- Nie wyglądasz na prawiczka. - zaśmiał się.
- Jest jeden dwie przecznice dalej. Powiedz ,że kupujesz dla mnie ,to zostaniesz rabat. Wiesz... Jest się tym stałym klientem. - przewróciłam oczami.
- Okej ,dzięki. - powiedziałam i zaczęłam iść we wskazane miejsce. Co ci ludzie sobie o mnie pomyślą ? Weszłam do środka ,a ekspedientka popatrzyła na mnie ,jak na zakonncie.
- Yyy.... Ja kupuje dla Nialla.
- Ah ,mogłam się domyślić. Co tym razem ? - złapałam kajdanki ,bat i jakieś seksi wdzianko. Zapłaciłam za zakupy i opóściłam sklep. Udalam się do domu ,który prawdopodobnie o tej godzinie powinien być pusty. Opracowałam w głowie plan działania. Jedyną przeszkodą było to ,że nie wiedziałam jak dostać się do jego mieszkania. Chyba że...módlmy się żeby ,to okno było otwarte.
O godzinie 14 stałam już pod jego domem ,a raczej willą z zajebiście wielkim ogrodem. Brama ,prowadząca do budynku ,o dziwo była otwarta. Zauważyłam ,że jedno z okien na pierwszym piętrze jest uchylone. Wspięłam się na parapet i już miałam zamiar podciągnąć się wyżej ,gdy usłyszałam swoje imię.
- Yyy... Alex ,co ty robisz ? - głos Nialla ,spowodował ,że z niego spadłam.
- Um... Piłka mi tam wpadła....
- Alex.
- Ugh ,okej. Harry to skurwysyn i chcę mu dać nauczkę. Żaden gnój nie będzie się o mnie do kurwy nędzy zakładał.
- Zuch dziewczyna. Chodź. - złapał mnie za rękę - wejdziemy kulturalnie - wyciągnął klucz spod doniczki i podał mi go ,a ja uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Dom był pusty. Teraz musiam tylko znaleźć pokój Stylesa ,co nie było trudne ,gdyż jedne z drzwi ,obklejone były plakatami roznegliżowanych panienek. Weszłam do środka. Pokój urządzony był w ciemnych kolorach. Na środku stało duże łóżko. Przebrałam się w te ździrowate ciuszki ,a chwilę potem usłyszałam otwieranie się frontowych drzwi. Położyłam się na łóżku ,przybierając seksowną pozę ,a do pokoju wszedł szatyn. Gdy mnie zobaczył ,jego źrenice poszerzyły się i pociemniały.
- A-alex ? - zapytał jąkając się.
- Mhm. - wymruczałam ponętnie. Wstałam i podeszłam do niego trzymając wcześniej kupiony bat.
- C-co ty robisz ?
- A co chcesz robić ? - uderzyłam go ,a on wykrzywił twarz w bólu. - Rozbiesz się kociaku. Bądź grzecznym chłopczykiem ,to mamusia cię nie uderzy. - nie musiałam prosić dwa razy ,gdyż po chwili stał przede mną w samych bokserkach. Pchnęłam go na łóżko i wyciągnęłam kajdanki.
- Alex... - wyjęczał ,gdy otarłam się o niego. Chwyciłam jego nadgarstki i przykułam go do łóżka. Popsikałam go bitą śmietną ,którą znalazłam w kuchni ,po czym zbliżyłam się do jego ucha ,wkładając kluczyk od kajdanek do jego bielizny .
- Źle wybrałeś Harry... - wyszeptałam ,a następnie zrobiłam mu zdjęcie i zostawiłam zszokowanego.
------------------------------
Hej ;) Jak widać ,dopiero zaczynamy i zależy nam na waszej opinii. Komentarze są dla nas ogromną motywacją i liczymy na to ,że ich przybędzie. <3 Do następnego ;*
wtorek, 9 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 3. Słyszałam ,że to pomaga na rozdwojone końcówki.
- Alex ! - krzyknęła moja mama - Jake dzwoni ! - szybko zbiegłam po schodach ,zabierając telefon mojej rozdzicielce.
- Halo ?
- No siema młoda. Serio musisz sobie kupić kartę do telefonu ,bo mam dosyć wydzwaniania do twojej mamy lub Luke.
- Taa ,muszę sobie to gdzieś zanotować ,bo ciągle zapominam.
- Mniejsza z tym. Opowiadaj lepiej jak w szkole. Poznałaś kogoś ?
- Poznałam...
- I ?
- No cóż...
- Ja pierdole ! Ja tutaj specjalnie do sklepu lecę ,doładowanie kupuję ,a w nagrodę wysłuchuję... To.
- Dobra. Musiałam siedzieć ze zdzirowato ubraną Sophie ,która ciągle gadała o takim jednym bogatym idiocie ,w którym buja się cała damska i pewnie część męskiej populacji szkoły. Siedział z nami na stołówce i odwiózł mnie do domu ,a później upierdolił sobie ,że mam iść jutro z nim na lody. A... I jeszcze w międzyczasie moja nowa koleżanka wsadziła mu cycki do nosa ,a jego kolega stwierdził ,że jesteśmy pojebani. To chciałeś usłyszeć ?
- Spodziewałem się czegoś typu: "Tak ,poznałam kilku sympatycznych ludzi" ,ale to też może być. Ten chłopak ,to przystojny chociaż ?
- Jak cholera.
- To się z nim umów ,albo lepiej - mnie z nim umów.
- Przykro mi ,ale chyba jest hetero.
- Zawsze może być bi...
- Tak czy inaczej ,nigdzie z nim nie idę.
- Dlaczego ?
- Jeszcze całkiem mnie nie pojebało. Myśli ,że jest Bóg wie kim i może mieć każdą.
- Uh ,sorry. Pogadamy później. Kończy mi się kasa na koncie.
- Mam rozumieć ,że przyszedł twój chłopak na dziś ?
- Yyy... Zadzwonię jutro.
- Bawcie się dobrze. - powiedziałam ,po czym się rozłączyłam.
Była dopiero 16 ,a ja nie miałam co począć ze swoim życiem ,więc postawnowiłam pozwiedzać okolicę. Włożyłam słuchawki do uszów i udałam się przed siebie. Chodnik doprowadził mnie do niewielkiego ,nieco opustoszonego parku. Wiatr rozwiewał moje włosy ,a ja wlepiałam wzrok w buty ,wsłuchując się w tekst lecącej właśnie piosenki. Nagle napotkałam jakiś opór na swojej drodze i wylądowałam na tyłku.
- Sorry. - powiedzieliśmy równocześnie.Chłopak wyciągnął rękę ,by pomóc mi wstać ,a ja chwyciła ją i za jego pomocą wstałam z ziemi. Otrzepałam swoje ubranie i podnisłam wzrok dostrzegając niebieskookiego blondyna ,tego samego ,który zbierał Stylesa z podłogi na stołówce.
- Alex ,co nie ? - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Tak. A ty... ?
- Niall. Co tutaj robisz ?
- Zwiedzam okolicę.
- Mogę się dołączyć ?
- Jasne. - zgodziłam się i ruszyliśmy w dalszą drogę.
- Opowiedz coś o sobie.
- Co chcesz wiedzieć ?
- Wszystko.
- W taki razie ,z nocniczka zaczęłam korzystać...
- Okej ,okej. Pomińmy sobie takie szczegóły. Zacznijmy od tego skąd jesteś ?
- Takie zadupie zwane Wolwerin... Ty jesteś stąd ?
- Taa. Tkwie tu już siedemnasty rok.
- Przyjaźnisz się z Harrym ?
- Yeah ,ale nigdy nie był typem człowieka ,który lubi się zwierzać. Jedymym o czym mi opowiadał ,były laski ,które zaliczył. Albo raczej ich pewna część. Jakby miał mi opowiadać o wszystkich ,to chyba bym zwariował.
- Nie mogę uwierzyć w to ,że te dziewczyny są aż tak bardzo zdesperowane. A tak w ogóle ,to zaprosił mnie na lody. Mam nadzieję ,że je sobie odpóści ,bo nie mam zamiaru spędzać z nim czasu.
- On nie jest taki zły... Z resztą ,to sama musisz stwierdzić. - Jasne... On nie jest taki zły ,a ja jestem święta Teresa.
Rozmawialiśmy tak jeszcze z dobre dwie godziny ,po czym odprowadził mnie do domu. W sumie ,to całkiem fajny chłopak. Szczerze mówiąc ,polubiłam go. W porównaniu do Harrego wydaje się być normalny i nie zachowuje się jak jebany królewicz ,jest tylko trochę głupawy, ale to dodaje mu uroku.
Dzień minął niewiarygodnie szybko. Nim się obejrzałam siedziałam już z Sophie na stołówce ,przy tym samym stoliku co wczoraj. Po chwili usłyszałam westchnienie blondynki i domyśliłam się ,że Harry musiał przekroczyć próg stołówki. Stanął przede mną ,opierając się o stolik.
- To o której mam być ? - zapytał ,a blondynka wytrzeszczyła oczy.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. - oznajmiłam. - Powiedziałam ,że się zgadzam tylko ,po to żebyś oddał mi torbę ,a teraz skoro już ją mam...
- To dotrzymasz obietnicy.
- Chyba cię chłopczyku pojebało.
- O 20 będę i nie próbuj się nawet wykręcić ,bo ci się ,to nie uda. A poza tym wszyscy wiemy ,że ci się podobam i tylko błagasz w myślach żebym cię przeleciał. - w tym momencie miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Marzyć nie zabraniam. I nie. Nie pragnę zarażenia się jakąś chorobą weneryczną.
- Ja nie marzę ,tylko stawiam sobie cel.
- Chyba będziesz musiał zmienić swój pieprzony cel ,bo ja mam gdzieś ,że wypadło na mnie. - wstałam ,a on bacznie mnie obserwował. Gniew zaczął przeze mnie przemawiać i podejmując męską decycję ,poświęciłam swój lunch wywalając mu go na głowę. Zawsze chciałam ,to komuś zrobić ,a teraz nadażyła się do tego wprost idealna okazja. Zauważyłam ,że wszyscy na nas patrzą i pomyślałam ,że zasłużył sobie na więcej ,więc po chwili shake spływał po jego włosach.
- Słyszałam ,że to pomaga na rozdwojone końcówki. - uśmiechnęłam się bezczelnie ,po czym dumna z siebie opóściłam pomieszczenie.
- Alex stój ! - Pan Marzysz O Tym Żebym Cię Przeleciał wydarł się za mną. Zrobiłam obrót o 360° na obu rękach pokazując mu środkowy palec. Zaczął biec w moją stronę ,więc przyśpieszyłam kroku. Złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę przypierając do ściany. Muszę przyznać ,że całkiem mu do twarzy z jedzeniem na głowie.
- Przepraszam ,okej ? Jestem skurwysynem. Na prawdę nie to miałem na myśli...
- To niby co ?
- Po prostu mi się spodobałaś. - prychnęłam na jego słowa.
- Takie bajki ,to możesz wciskać Sophie ,ale nie mnie.
- Mówię serio. Nigdy nie zdarza mi się usłyszeć odmowy i trochę mnie poniosło...
- Chcesz mi powiedzieć może ,że mam teraz iść z tobą na te lody ,a potem sama zrobić ci jednego czy co tam będziesz chciał ?
- Chciałem od razu przejść do konkretów ,ale jeżeli bardzo chcesz... - uśmiechnął się szeroko ,a ja przewróciłam oczami. Nigdy nie potrafiłam się kurwa długo gniewać. Wystarczy ,że ktoś przyjdzie ,zrobi maślane oczy ,a we mnie nie ma już grama złości... - A tak serio ,chcę najprościej w świecie ,miło spędzić czas.
- Chyba inaczej rozumiemy pojęcie "miło spędzać czas".
- Pokażę ci jak ja to rozumiem... Proszę ? Będę grzeczny... - zadeklarował.
- Ugh. - westchnęłam na znak ,że się poddaje.
- Będę o 20. - uwolnił ze swoich objęć moje nadgarstki i pościł mi oczko.
- O 20 ? Na lody ? Całkiem ci na mózg siadło ?
- Na prawdę myślałaś ,że pójdziemy na lody ? - zaśmiał się.
- Ymm... Tak. Tak właśnie myślałam. - co on kombinuje ?
- To źle myślalaś.
- A jak powinnam myśleć ?
- Jesteś zdecydowanie zbyt ciekawska. - posłał mi bezczelny uśmiech po czym odszedł.
- Co to było ? - Sophie podbiegła do mnie i zaczęła szarpać mną na wszystkie możliwe strony.
- Ale o co ci chodzi ?
- Żartujesz ,prawda ?! Roztrzaskałaś mu swój lunch na głowie.
- Oj tam... Przynajmniej chłopak ma pretekst żeby się umyć...
- Masz zamiar z nim iść ?
- Chyba nie mam innego wyjścia...
- Zdajesz sobie sprawę z tego ,że skończycie w łóżku ?
- Co ty pierdolisz ? Myślisz ,że jestem taka łatwa ?
- Jeżeli chodzi o Stylesa ,to każda jest łatwa.
- No to się zdziwisz. - mruknęłam ,lekko podenerwowana słowami blondynki.
Czas leciał nie ubłagalnie szybko. Właśnie zbliżała się 19 ,więc postanowiłam zacząć się szykować. Wzięłam prysznic ,wysuszyłam włosy zostawiając je rozpuszczone ,ubrałam koszulę w kratę i jeansy z przetarciami. Nie mam zamiaru się nie wiadomo jak stroić.
O równej 20 ,na podjeździe pojawił się samochód chłopaka. Nie wiedząc czego się spodziewać ,ubrałam conversy i wybiegłam przed dom.
- Hej. - przywitałam się wsiadając do auta.
- Cześć.
- To gdzie jedziemy ?
- To niespodzianka.
- Skąd mam wiedzieć ,że nie chcesz wywieźć mnie do jakiegoś lasu ?
- Cholera ,przejrzałaś mnie. A tak serio ,to zaraz się dowiesz. - pościł mi oczko.
Po około 30 minutach jazdy ,skręciliśmy w boczną drogę ,a raczej dróżkę.
- Co masz zamiar robić w tych krzakach ? - zapytałam.
- A mówią ,że to ja jestem zboczony. - przewróciłam oczami ,a pojazd zatrzymał się ,gdyż dalszą drogę zagradzały nam różnorodne krzewy.
- Wysiadamy. - oznajmił ,a ja posłusznie wykonałam jego polecenie i ruszyłam na nim.
Powoli zapadała ciemność ,a ja nie należe do jej fanów.
- Czy teraz mi powiesz ,gdzie idziemy ?
- Jeszcze tylko przejdziemy przez ten lasek. - wskazał na coś przed nami ,lecz ledwo byłam w stanie dostrzec czubek swojego nosa ,a co dopiero coś znajdującego się kilka metrów przede mną
- Żartujesz ,prawda ? Mamy spędzić czas bawiąc się w Tarzana ? I to po ciemku ?
- Boisz się ? - spytał podchodząc do mnie bliżej.
- Nie ,ależ skąd. Chodzenie w nocy po lesie z niewyżytym psychopatą należy do moich ulubionych zajęć !
- W takim razie widzimy się po drugiej stronie lasu. - powiedział ,po czym zniknął w ciemności. Na pewno nie zostawił mnie tutaj samej ,prawda ?
- Harry ? - wymruczałam niepewnie ,ale nie usłyszałam odpowiedzi. Zamiast tego jakiś ptak głośno zaskrzeczał ,a po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Harry ,matole wiem ,że tutaj jesteś. - gdy dalej panowała głucha cisza ,uznałam ,że stanie tu jak ostatnia idiotka nie ma sensu ,nabrałam powietrza w płuca ,po czym zaczęłam przedzierać się przez te krzaki. Gałęzie kaleczyły moją skórę ,a w głowie układały się czarne scenariusze. Krzyknęłam ,gdy ktoś złapał mnie za ramię i w geście obrony uderzyłam napastnika kolanem między nogi.
- Kurwa... - wydukał trzymając się za kroczę ,a ja rozpoznałam zachrypnięty głos szatyna.
- Ups...
- Co ty odpierdalasz ?
- Mogę zapytać o to samo...
- To nie ja rzuciłem się na ciebie z kolanami !
- To nie ja zostawiłam cię samego w jakiś jebanych chaszczach !
- Nazwałaś mnie psychopatą ! A poza tym myślę ,że świetnie byś sobie poradziła.
- A co jeżeli zamiast ciebie napadł by mnie jakiś mężczyzna ?
- Ha. Ha. Twierdzisz ,że nie jestem mężczyzną ?
- No cóż...
- Mogę ci pokazać dowód mojej męskości.
- Ten znaczek "mężczyzna" na dowodzie nie zmieni mojego zdania na ten temat. A teraz zbierają dupę i jedziemy do domu.
- Nie ma opcji. - uśmiechnął się ,a ja westchnęłam ciężko. Mogłam się spodziewać ,że nie odpóści...
Po kilku minutach znajdowaliśmy się nad jakimś jeziorem. Księżyc świecił jasno ,a wiatr delikatnie muskał moją skórę.
- Teraz planujesz mnie utopić ? - zapytałam ,a chłopak spojrzał na mnie swoimi idealnie zielonymi oczami i złapał mnie za rękę ,prowadząc do wcześniej nie zauważonej przeze mnie ,małej łódki. Na jej dnie porozrzucane były poduszki ,a na środku stał wiklinowy koszyk ,zaopatrzony w kolację prosto z McDonalda. Wyglądało ,to dosyć romantycznie.
Zajęłam miejsce na łodzi ,a Harry odbił nas od brzegu.
- Wow. Tego się po tobie nie spodziewałam. - co prawda nie znam Stylesa długo ,ale to takie do niego nie podobne...
- Uznam ,to za komplement. - uśmiechnął się. Łódka lekko się kołysała i słychać było szum drzew. Dopłynęliśmy na środek jeziora ,a Harry przestał wiosłować i podał mi lampkę zapełnioną czerwonym winem.
Zjedliśmy naszą kolację ,a rozmowa prowadzona z chłopakiem była nadzwyczaj miła. W pewnym momencie coś błysnęło mi między poduszkami. Sięgnęłam po rzecz ,którą okazała się pudełkiem prezerwatyw. Już miałam zacząć wrzeszczeć na szatyna ,gdy do głowy wpadł mi cudowny pomysł...
- Halo ?
- No siema młoda. Serio musisz sobie kupić kartę do telefonu ,bo mam dosyć wydzwaniania do twojej mamy lub Luke.
- Taa ,muszę sobie to gdzieś zanotować ,bo ciągle zapominam.
- Mniejsza z tym. Opowiadaj lepiej jak w szkole. Poznałaś kogoś ?
- Poznałam...
- I ?
- No cóż...
- Ja pierdole ! Ja tutaj specjalnie do sklepu lecę ,doładowanie kupuję ,a w nagrodę wysłuchuję... To.
- Dobra. Musiałam siedzieć ze zdzirowato ubraną Sophie ,która ciągle gadała o takim jednym bogatym idiocie ,w którym buja się cała damska i pewnie część męskiej populacji szkoły. Siedział z nami na stołówce i odwiózł mnie do domu ,a później upierdolił sobie ,że mam iść jutro z nim na lody. A... I jeszcze w międzyczasie moja nowa koleżanka wsadziła mu cycki do nosa ,a jego kolega stwierdził ,że jesteśmy pojebani. To chciałeś usłyszeć ?
- Spodziewałem się czegoś typu: "Tak ,poznałam kilku sympatycznych ludzi" ,ale to też może być. Ten chłopak ,to przystojny chociaż ?
- Jak cholera.
- To się z nim umów ,albo lepiej - mnie z nim umów.
- Przykro mi ,ale chyba jest hetero.
- Zawsze może być bi...
- Tak czy inaczej ,nigdzie z nim nie idę.
- Dlaczego ?
- Jeszcze całkiem mnie nie pojebało. Myśli ,że jest Bóg wie kim i może mieć każdą.
- Uh ,sorry. Pogadamy później. Kończy mi się kasa na koncie.
- Mam rozumieć ,że przyszedł twój chłopak na dziś ?
- Yyy... Zadzwonię jutro.
- Bawcie się dobrze. - powiedziałam ,po czym się rozłączyłam.
Była dopiero 16 ,a ja nie miałam co począć ze swoim życiem ,więc postawnowiłam pozwiedzać okolicę. Włożyłam słuchawki do uszów i udałam się przed siebie. Chodnik doprowadził mnie do niewielkiego ,nieco opustoszonego parku. Wiatr rozwiewał moje włosy ,a ja wlepiałam wzrok w buty ,wsłuchując się w tekst lecącej właśnie piosenki. Nagle napotkałam jakiś opór na swojej drodze i wylądowałam na tyłku.
- Sorry. - powiedzieliśmy równocześnie.Chłopak wyciągnął rękę ,by pomóc mi wstać ,a ja chwyciła ją i za jego pomocą wstałam z ziemi. Otrzepałam swoje ubranie i podnisłam wzrok dostrzegając niebieskookiego blondyna ,tego samego ,który zbierał Stylesa z podłogi na stołówce.
- Alex ,co nie ? - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Tak. A ty... ?
- Niall. Co tutaj robisz ?
- Zwiedzam okolicę.
- Mogę się dołączyć ?
- Jasne. - zgodziłam się i ruszyliśmy w dalszą drogę.
- Opowiedz coś o sobie.
- Co chcesz wiedzieć ?
- Wszystko.
- W taki razie ,z nocniczka zaczęłam korzystać...
- Okej ,okej. Pomińmy sobie takie szczegóły. Zacznijmy od tego skąd jesteś ?
- Takie zadupie zwane Wolwerin... Ty jesteś stąd ?
- Taa. Tkwie tu już siedemnasty rok.
- Przyjaźnisz się z Harrym ?
- Yeah ,ale nigdy nie był typem człowieka ,który lubi się zwierzać. Jedymym o czym mi opowiadał ,były laski ,które zaliczył. Albo raczej ich pewna część. Jakby miał mi opowiadać o wszystkich ,to chyba bym zwariował.
- Nie mogę uwierzyć w to ,że te dziewczyny są aż tak bardzo zdesperowane. A tak w ogóle ,to zaprosił mnie na lody. Mam nadzieję ,że je sobie odpóści ,bo nie mam zamiaru spędzać z nim czasu.
- On nie jest taki zły... Z resztą ,to sama musisz stwierdzić. - Jasne... On nie jest taki zły ,a ja jestem święta Teresa.
Rozmawialiśmy tak jeszcze z dobre dwie godziny ,po czym odprowadził mnie do domu. W sumie ,to całkiem fajny chłopak. Szczerze mówiąc ,polubiłam go. W porównaniu do Harrego wydaje się być normalny i nie zachowuje się jak jebany królewicz ,jest tylko trochę głupawy, ale to dodaje mu uroku.
Dzień minął niewiarygodnie szybko. Nim się obejrzałam siedziałam już z Sophie na stołówce ,przy tym samym stoliku co wczoraj. Po chwili usłyszałam westchnienie blondynki i domyśliłam się ,że Harry musiał przekroczyć próg stołówki. Stanął przede mną ,opierając się o stolik.
- To o której mam być ? - zapytał ,a blondynka wytrzeszczyła oczy.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. - oznajmiłam. - Powiedziałam ,że się zgadzam tylko ,po to żebyś oddał mi torbę ,a teraz skoro już ją mam...
- To dotrzymasz obietnicy.
- Chyba cię chłopczyku pojebało.
- O 20 będę i nie próbuj się nawet wykręcić ,bo ci się ,to nie uda. A poza tym wszyscy wiemy ,że ci się podobam i tylko błagasz w myślach żebym cię przeleciał. - w tym momencie miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Marzyć nie zabraniam. I nie. Nie pragnę zarażenia się jakąś chorobą weneryczną.
- Ja nie marzę ,tylko stawiam sobie cel.
- Chyba będziesz musiał zmienić swój pieprzony cel ,bo ja mam gdzieś ,że wypadło na mnie. - wstałam ,a on bacznie mnie obserwował. Gniew zaczął przeze mnie przemawiać i podejmując męską decycję ,poświęciłam swój lunch wywalając mu go na głowę. Zawsze chciałam ,to komuś zrobić ,a teraz nadażyła się do tego wprost idealna okazja. Zauważyłam ,że wszyscy na nas patrzą i pomyślałam ,że zasłużył sobie na więcej ,więc po chwili shake spływał po jego włosach.
- Słyszałam ,że to pomaga na rozdwojone końcówki. - uśmiechnęłam się bezczelnie ,po czym dumna z siebie opóściłam pomieszczenie.
- Alex stój ! - Pan Marzysz O Tym Żebym Cię Przeleciał wydarł się za mną. Zrobiłam obrót o 360° na obu rękach pokazując mu środkowy palec. Zaczął biec w moją stronę ,więc przyśpieszyłam kroku. Złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę przypierając do ściany. Muszę przyznać ,że całkiem mu do twarzy z jedzeniem na głowie.
- Przepraszam ,okej ? Jestem skurwysynem. Na prawdę nie to miałem na myśli...
- To niby co ?
- Po prostu mi się spodobałaś. - prychnęłam na jego słowa.
- Takie bajki ,to możesz wciskać Sophie ,ale nie mnie.
- Mówię serio. Nigdy nie zdarza mi się usłyszeć odmowy i trochę mnie poniosło...
- Chcesz mi powiedzieć może ,że mam teraz iść z tobą na te lody ,a potem sama zrobić ci jednego czy co tam będziesz chciał ?
- Chciałem od razu przejść do konkretów ,ale jeżeli bardzo chcesz... - uśmiechnął się szeroko ,a ja przewróciłam oczami. Nigdy nie potrafiłam się kurwa długo gniewać. Wystarczy ,że ktoś przyjdzie ,zrobi maślane oczy ,a we mnie nie ma już grama złości... - A tak serio ,chcę najprościej w świecie ,miło spędzić czas.
- Chyba inaczej rozumiemy pojęcie "miło spędzać czas".
- Pokażę ci jak ja to rozumiem... Proszę ? Będę grzeczny... - zadeklarował.
- Ugh. - westchnęłam na znak ,że się poddaje.
- Będę o 20. - uwolnił ze swoich objęć moje nadgarstki i pościł mi oczko.
- O 20 ? Na lody ? Całkiem ci na mózg siadło ?
- Na prawdę myślałaś ,że pójdziemy na lody ? - zaśmiał się.
- Ymm... Tak. Tak właśnie myślałam. - co on kombinuje ?
- To źle myślalaś.
- A jak powinnam myśleć ?
- Jesteś zdecydowanie zbyt ciekawska. - posłał mi bezczelny uśmiech po czym odszedł.
- Co to było ? - Sophie podbiegła do mnie i zaczęła szarpać mną na wszystkie możliwe strony.
- Ale o co ci chodzi ?
- Żartujesz ,prawda ?! Roztrzaskałaś mu swój lunch na głowie.
- Oj tam... Przynajmniej chłopak ma pretekst żeby się umyć...
- Masz zamiar z nim iść ?
- Chyba nie mam innego wyjścia...
- Zdajesz sobie sprawę z tego ,że skończycie w łóżku ?
- Co ty pierdolisz ? Myślisz ,że jestem taka łatwa ?
- Jeżeli chodzi o Stylesa ,to każda jest łatwa.
- No to się zdziwisz. - mruknęłam ,lekko podenerwowana słowami blondynki.
Czas leciał nie ubłagalnie szybko. Właśnie zbliżała się 19 ,więc postanowiłam zacząć się szykować. Wzięłam prysznic ,wysuszyłam włosy zostawiając je rozpuszczone ,ubrałam koszulę w kratę i jeansy z przetarciami. Nie mam zamiaru się nie wiadomo jak stroić.
O równej 20 ,na podjeździe pojawił się samochód chłopaka. Nie wiedząc czego się spodziewać ,ubrałam conversy i wybiegłam przed dom.
- Hej. - przywitałam się wsiadając do auta.
- Cześć.
- To gdzie jedziemy ?
- To niespodzianka.
- Skąd mam wiedzieć ,że nie chcesz wywieźć mnie do jakiegoś lasu ?
- Cholera ,przejrzałaś mnie. A tak serio ,to zaraz się dowiesz. - pościł mi oczko.
Po około 30 minutach jazdy ,skręciliśmy w boczną drogę ,a raczej dróżkę.
- Co masz zamiar robić w tych krzakach ? - zapytałam.
- A mówią ,że to ja jestem zboczony. - przewróciłam oczami ,a pojazd zatrzymał się ,gdyż dalszą drogę zagradzały nam różnorodne krzewy.
- Wysiadamy. - oznajmił ,a ja posłusznie wykonałam jego polecenie i ruszyłam na nim.
Powoli zapadała ciemność ,a ja nie należe do jej fanów.
- Czy teraz mi powiesz ,gdzie idziemy ?
- Jeszcze tylko przejdziemy przez ten lasek. - wskazał na coś przed nami ,lecz ledwo byłam w stanie dostrzec czubek swojego nosa ,a co dopiero coś znajdującego się kilka metrów przede mną
- Żartujesz ,prawda ? Mamy spędzić czas bawiąc się w Tarzana ? I to po ciemku ?
- Boisz się ? - spytał podchodząc do mnie bliżej.
- Nie ,ależ skąd. Chodzenie w nocy po lesie z niewyżytym psychopatą należy do moich ulubionych zajęć !
- W takim razie widzimy się po drugiej stronie lasu. - powiedział ,po czym zniknął w ciemności. Na pewno nie zostawił mnie tutaj samej ,prawda ?
- Harry ? - wymruczałam niepewnie ,ale nie usłyszałam odpowiedzi. Zamiast tego jakiś ptak głośno zaskrzeczał ,a po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Harry ,matole wiem ,że tutaj jesteś. - gdy dalej panowała głucha cisza ,uznałam ,że stanie tu jak ostatnia idiotka nie ma sensu ,nabrałam powietrza w płuca ,po czym zaczęłam przedzierać się przez te krzaki. Gałęzie kaleczyły moją skórę ,a w głowie układały się czarne scenariusze. Krzyknęłam ,gdy ktoś złapał mnie za ramię i w geście obrony uderzyłam napastnika kolanem między nogi.
- Kurwa... - wydukał trzymając się za kroczę ,a ja rozpoznałam zachrypnięty głos szatyna.
- Ups...
- Co ty odpierdalasz ?
- Mogę zapytać o to samo...
- To nie ja rzuciłem się na ciebie z kolanami !
- To nie ja zostawiłam cię samego w jakiś jebanych chaszczach !
- Nazwałaś mnie psychopatą ! A poza tym myślę ,że świetnie byś sobie poradziła.
- A co jeżeli zamiast ciebie napadł by mnie jakiś mężczyzna ?
- Ha. Ha. Twierdzisz ,że nie jestem mężczyzną ?
- No cóż...
- Mogę ci pokazać dowód mojej męskości.
- Ten znaczek "mężczyzna" na dowodzie nie zmieni mojego zdania na ten temat. A teraz zbierają dupę i jedziemy do domu.
- Nie ma opcji. - uśmiechnął się ,a ja westchnęłam ciężko. Mogłam się spodziewać ,że nie odpóści...
Po kilku minutach znajdowaliśmy się nad jakimś jeziorem. Księżyc świecił jasno ,a wiatr delikatnie muskał moją skórę.
- Teraz planujesz mnie utopić ? - zapytałam ,a chłopak spojrzał na mnie swoimi idealnie zielonymi oczami i złapał mnie za rękę ,prowadząc do wcześniej nie zauważonej przeze mnie ,małej łódki. Na jej dnie porozrzucane były poduszki ,a na środku stał wiklinowy koszyk ,zaopatrzony w kolację prosto z McDonalda. Wyglądało ,to dosyć romantycznie.
Zajęłam miejsce na łodzi ,a Harry odbił nas od brzegu.
- Wow. Tego się po tobie nie spodziewałam. - co prawda nie znam Stylesa długo ,ale to takie do niego nie podobne...
- Uznam ,to za komplement. - uśmiechnął się. Łódka lekko się kołysała i słychać było szum drzew. Dopłynęliśmy na środek jeziora ,a Harry przestał wiosłować i podał mi lampkę zapełnioną czerwonym winem.
Zjedliśmy naszą kolację ,a rozmowa prowadzona z chłopakiem była nadzwyczaj miła. W pewnym momencie coś błysnęło mi między poduszkami. Sięgnęłam po rzecz ,którą okazała się pudełkiem prezerwatyw. Już miałam zacząć wrzeszczeć na szatyna ,gdy do głowy wpadł mi cudowny pomysł...
piątek, 5 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 2. Pozbyłam się jakiegoś debila z drogi.
Szłam w stronę mojej szafki ,gdy jakaś dziewczyna złapała mnie za ramię.
- Trzymaj się od niego z daleka. - syknęła i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zniknęła w tłumie. Stałam zdezorientowana ,dopóki znajomy mi już głos nie wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie przejmuj się nią. - powiedziała Sophia.
- Nie przejmuję się ,tylko nie rozumiem o co jej chodziło...
- Nie żartuj ,że nie widziałaś jak Harry się na ciebie gapił !
- Harry ? - zapytałam.
- To ciacho na parkingu ! Nie dało się go nie zauważyć !
- Aaa ten. -bąknełam pod nosem i wyciągnełam książki z szafki.
- Idzie tu ! Nie odwracaj się ! Matko Boska idzie tu ! Jak moje włosy ?!
- Wyluzuj. To tylko jakiś bogaty palant. - odwróciłam się w stronę klasy ,a on stał przede mną z ręką opartą o szafkę.
- "Bogaty palant" ? - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka.
- Chcesz mi powiedzieć ,że jesteś biedny ?
- Bogaty ,ale nie palant.
- Idiota ?
- Harry będzie dobrze. - uśmiechnął się.
- Postarał się zapamiętać. - powiedziałam i próbowałam go wyminąć ,ale zagrodził mi drogę.
- Mógłybyś się z łaski swojej przesunąć ?
- Nie przedstawiłaś się.
- Ah ,no tak ! Gdzie moje maniery ?! Jestem Alex ,a teraz proszę wybaczyć ,ale muszę iść. - chwycił moją dłoń i wyszczerzył się.
- Bardzo mi miło cię poznać ,panno Alex.
- Ta ,mi też. Czy teraz mógłby pan ruszyć dupę z mojego przejścia ?
- Jaka zadziorna. Lubię takie.
- Póki co jestem miła ,ale radzę ci nie nadwyrężać mojej cierpliwości.
- Styles ,idziesz ? - zapytał jakiś blondyn.
- Tak. Właśnie żegnałem się z moją nową koleżanką. - póścił mi oczko i odszedł ,a ja przewróciłam oczami. Chłopak ledwie zdążył zniknąć za zakrętem ,a Soph chwyciła mnie za ramię i zaczęła szarpać.
- Wiesz co ty właśnie zrobiłaś ?!
- Pozbyłam się jakiegoś debila z drogi. - odpowiedziałam dumnie.
- Debila ?! Nie dość ,że nazwałaś go palantem ,to do tego kazałaś mu ruszyć dupę ,a on nazwał cię swoją koleżanką... I póścił ci oczko !
- O mój Boże ! Zaraz zemndleje ! - sarkazm w moim głosie był wyczuwalny.
- Ty chyba nadal nie rozumiesz ,że rozmawiamy o Harrym Stylesie !
- Jakimś snobie ,który myśli ,że jest fajny.
- I ma rację.
- Nawet nie żartuj ,że on ci się podoba !
- Oczywiście ,że tak ! Jak każdej dziewczynie !
- W takim razie ,ja jestem wyjątkiem. Dość już tego debatowania. Chodźmy na lekcję. - wraz z blondynką powędrowałyśmy do klasy.
Gdy nadeszła pora lunchu ,wraz z Sophie zajęłyśmy miejsce na stołówce. Dziewczyna uparła się na to ,z którego miała idealny widok na Harrego ,czy jak mu tam jest. Jego wzrok wylądował na naszym stoliku i skierował się w naszą stronę. Zaczęłam modlić się ,żeby nie zrobił tego o czym myślałam ,ale najwidoczniej moje modły nie zostały wysłuchane ,gdyż chłopak zajął miejsce naprzeciw mnie. Blondynka wstrzymała powietrze ,a ja zaczęłam się martwić o to by się nie udusiła.
- Cześć Alex i am... em...
- Sophie. - dokończyłam za niego - Myślę ,że nie muszę jej ciebie przedstawiać.
- Ah Sophie ,jesteś tu nowa ?
- Tak właściwie ,to chodzę do tej szkoły już od dwóch lat. - uśmiechnęła się zalotnie ,poprawiła włosy i podciągnęła bluzkę by wyeksponować swój dekold ,na co przewróciłam oczami ,a Harry zaczął się śmiać.
- Nie ma nigdzie indziej miejsca ? - zapytałam.
- To ma najlepsze widoki. - uśmiechnął się ,a Sophie tak bardzo się wytężała ,że nos chłopaka praktycznie dotykał jej biustu. Zatkałam ręką usta ,by nie wybuchnąć śmiechem.
- Co cię tak bawi ? - spytał.
- Przypomniał mi się kawał. - skłamałam.
- Nie wątpię. - powiedział patrząc w dół ,po czym obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Blondynka nie zrozumiała o co nam chodzi ,ale również próbowała się zaśmiać. Styles widząc ,to wylądował na podłodze.
- Co ty stary odpierdalasz ? - blondyn o niebieskich oczach wyciągnął rękę do szatyna i pomógł mu wstać. Harry nie był w stanie nic powiedzieć ,więc zrobiłam ,to za niego.
- My tylko opowiadaliśmy sobie kawały.
- Tak ,to był zajebisty kawał. - uśmiechnął się do mnie.
- Może mi go opowiecie ? - nasze spojrzenia na siebie wpadły i ponownie wybuchneliśmy śmiechem.
- Pojebani...
- Później ci opowiem. - wydusił szatyn.
- Ja już pójdę. Śpieszę się na angielski. - oznajmiłam ,po czym wraz z blondynką opóściłyśmy stołówkę.
- Co was tak rozbawiło ?
- Kawał.
- Nawet go nie opowiedziałaś !
- Telepatia. - powiedziałam z uśmiechem.
Po skończonych zajęciach szlam w stronę domu.
- Ej ! - usłyszałam znajmy ,zachrypnięty głos ,ale go zignorowałam. - Ruda ! - zatrzymałam się i wywróciłam oczami.
- Tak ,biustonoszu ? - zapytałam ,gdy podbiegł do mnie.
- Podoba mi się ,to przezwisko. - zaśmiał się i kontynuował - Mogę cię podwieść.
- Mama zabrania mi jeździć z obcymi.
- A jeżeli ktoś cię porwie ? No chodź ,dam ci cukierka. - wyszczerzył się.
- Nie zachowuj się jak pedofil.
- Pod warunkiem ,że pozwolisz mi się odwieźć.
- Nigdy nie odpuszczasz ?
- Nigdy. - usmiechnął się od ucha do ucha i zajkręcił kluczykami na palcu. Westchnęłam ciężko i podążyłam za nim do jego samochodu. Otworzył mi drzwi niczym gentelmen ,a ja spojrzałam na niego jak na debila.
- Możesz mi zagwarantować ,że przeżyję tę podróż ?
- Jasne. Jestem znakomitym kierowcą - powiedział i nagle zachamował.
- Pojebało cię ?!
- Jakie wulgaryzmy. - przewrócilam na te słowa oczami.
- Skręć tu. - zainstruowałam ,a on gwałtownie ,to zrobił. - Nigdy więcej z tobą nigdzie nie jadę. - dodałam,gdy zatrzymał się na podjeździe.
- Oj przestań. Nie było tak źle. Nie podziękujesz mi ?
- Dziękuję.
- Nie tak. - nadstawił policzek ,a ja puknęłam go w czoło i otworzyłam drzwi ,wychodząc.
- Zaczekaj !
- Zgubiłam pantofelek ?
- Torbę. - bezskutecznie próbowałam wyrwać mu przedmiot - Nie dam ci jej... Chyba że...
- Chyba ,że co ?
- Jutro pójdziesz ze mną na lody.
- Serio ?
- Serio.
- Dobra. - powiedziałam i zabrałam torbę ,a on odjechał. Nie ma bata żebym gdziekolwiek z nim poszła.
- Trzymaj się od niego z daleka. - syknęła i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zniknęła w tłumie. Stałam zdezorientowana ,dopóki znajomy mi już głos nie wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie przejmuj się nią. - powiedziała Sophia.
- Nie przejmuję się ,tylko nie rozumiem o co jej chodziło...
- Nie żartuj ,że nie widziałaś jak Harry się na ciebie gapił !
- Harry ? - zapytałam.
- To ciacho na parkingu ! Nie dało się go nie zauważyć !
- Aaa ten. -bąknełam pod nosem i wyciągnełam książki z szafki.
- Idzie tu ! Nie odwracaj się ! Matko Boska idzie tu ! Jak moje włosy ?!
- Wyluzuj. To tylko jakiś bogaty palant. - odwróciłam się w stronę klasy ,a on stał przede mną z ręką opartą o szafkę.
- "Bogaty palant" ? - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka.
- Chcesz mi powiedzieć ,że jesteś biedny ?
- Bogaty ,ale nie palant.
- Idiota ?
- Harry będzie dobrze. - uśmiechnął się.
- Postarał się zapamiętać. - powiedziałam i próbowałam go wyminąć ,ale zagrodził mi drogę.
- Mógłybyś się z łaski swojej przesunąć ?
- Nie przedstawiłaś się.
- Ah ,no tak ! Gdzie moje maniery ?! Jestem Alex ,a teraz proszę wybaczyć ,ale muszę iść. - chwycił moją dłoń i wyszczerzył się.
- Bardzo mi miło cię poznać ,panno Alex.
- Ta ,mi też. Czy teraz mógłby pan ruszyć dupę z mojego przejścia ?
- Jaka zadziorna. Lubię takie.
- Póki co jestem miła ,ale radzę ci nie nadwyrężać mojej cierpliwości.
- Styles ,idziesz ? - zapytał jakiś blondyn.
- Tak. Właśnie żegnałem się z moją nową koleżanką. - póścił mi oczko i odszedł ,a ja przewróciłam oczami. Chłopak ledwie zdążył zniknąć za zakrętem ,a Soph chwyciła mnie za ramię i zaczęła szarpać.
- Wiesz co ty właśnie zrobiłaś ?!
- Pozbyłam się jakiegoś debila z drogi. - odpowiedziałam dumnie.
- Debila ?! Nie dość ,że nazwałaś go palantem ,to do tego kazałaś mu ruszyć dupę ,a on nazwał cię swoją koleżanką... I póścił ci oczko !
- O mój Boże ! Zaraz zemndleje ! - sarkazm w moim głosie był wyczuwalny.
- Ty chyba nadal nie rozumiesz ,że rozmawiamy o Harrym Stylesie !
- Jakimś snobie ,który myśli ,że jest fajny.
- I ma rację.
- Nawet nie żartuj ,że on ci się podoba !
- Oczywiście ,że tak ! Jak każdej dziewczynie !
- W takim razie ,ja jestem wyjątkiem. Dość już tego debatowania. Chodźmy na lekcję. - wraz z blondynką powędrowałyśmy do klasy.
Gdy nadeszła pora lunchu ,wraz z Sophie zajęłyśmy miejsce na stołówce. Dziewczyna uparła się na to ,z którego miała idealny widok na Harrego ,czy jak mu tam jest. Jego wzrok wylądował na naszym stoliku i skierował się w naszą stronę. Zaczęłam modlić się ,żeby nie zrobił tego o czym myślałam ,ale najwidoczniej moje modły nie zostały wysłuchane ,gdyż chłopak zajął miejsce naprzeciw mnie. Blondynka wstrzymała powietrze ,a ja zaczęłam się martwić o to by się nie udusiła.
- Cześć Alex i am... em...
- Sophie. - dokończyłam za niego - Myślę ,że nie muszę jej ciebie przedstawiać.
- Ah Sophie ,jesteś tu nowa ?
- Tak właściwie ,to chodzę do tej szkoły już od dwóch lat. - uśmiechnęła się zalotnie ,poprawiła włosy i podciągnęła bluzkę by wyeksponować swój dekold ,na co przewróciłam oczami ,a Harry zaczął się śmiać.
- Nie ma nigdzie indziej miejsca ? - zapytałam.
- To ma najlepsze widoki. - uśmiechnął się ,a Sophie tak bardzo się wytężała ,że nos chłopaka praktycznie dotykał jej biustu. Zatkałam ręką usta ,by nie wybuchnąć śmiechem.
- Co cię tak bawi ? - spytał.
- Przypomniał mi się kawał. - skłamałam.
- Nie wątpię. - powiedział patrząc w dół ,po czym obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Blondynka nie zrozumiała o co nam chodzi ,ale również próbowała się zaśmiać. Styles widząc ,to wylądował na podłodze.
- Co ty stary odpierdalasz ? - blondyn o niebieskich oczach wyciągnął rękę do szatyna i pomógł mu wstać. Harry nie był w stanie nic powiedzieć ,więc zrobiłam ,to za niego.
- My tylko opowiadaliśmy sobie kawały.
- Tak ,to był zajebisty kawał. - uśmiechnął się do mnie.
- Może mi go opowiecie ? - nasze spojrzenia na siebie wpadły i ponownie wybuchneliśmy śmiechem.
- Pojebani...
- Później ci opowiem. - wydusił szatyn.
- Ja już pójdę. Śpieszę się na angielski. - oznajmiłam ,po czym wraz z blondynką opóściłyśmy stołówkę.
- Co was tak rozbawiło ?
- Kawał.
- Nawet go nie opowiedziałaś !
- Telepatia. - powiedziałam z uśmiechem.
Po skończonych zajęciach szlam w stronę domu.
- Ej ! - usłyszałam znajmy ,zachrypnięty głos ,ale go zignorowałam. - Ruda ! - zatrzymałam się i wywróciłam oczami.
- Tak ,biustonoszu ? - zapytałam ,gdy podbiegł do mnie.
- Podoba mi się ,to przezwisko. - zaśmiał się i kontynuował - Mogę cię podwieść.
- Mama zabrania mi jeździć z obcymi.
- A jeżeli ktoś cię porwie ? No chodź ,dam ci cukierka. - wyszczerzył się.
- Nie zachowuj się jak pedofil.
- Pod warunkiem ,że pozwolisz mi się odwieźć.
- Nigdy nie odpuszczasz ?
- Nigdy. - usmiechnął się od ucha do ucha i zajkręcił kluczykami na palcu. Westchnęłam ciężko i podążyłam za nim do jego samochodu. Otworzył mi drzwi niczym gentelmen ,a ja spojrzałam na niego jak na debila.
- Możesz mi zagwarantować ,że przeżyję tę podróż ?
- Jasne. Jestem znakomitym kierowcą - powiedział i nagle zachamował.
- Pojebało cię ?!
- Jakie wulgaryzmy. - przewrócilam na te słowa oczami.
- Skręć tu. - zainstruowałam ,a on gwałtownie ,to zrobił. - Nigdy więcej z tobą nigdzie nie jadę. - dodałam,gdy zatrzymał się na podjeździe.
- Oj przestań. Nie było tak źle. Nie podziękujesz mi ?
- Dziękuję.
- Nie tak. - nadstawił policzek ,a ja puknęłam go w czoło i otworzyłam drzwi ,wychodząc.
- Zaczekaj !
- Zgubiłam pantofelek ?
- Torbę. - bezskutecznie próbowałam wyrwać mu przedmiot - Nie dam ci jej... Chyba że...
- Chyba ,że co ?
- Jutro pójdziesz ze mną na lody.
- Serio ?
- Serio.
- Dobra. - powiedziałam i zabrałam torbę ,a on odjechał. Nie ma bata żebym gdziekolwiek z nim poszła.
środa, 3 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 1. Nie wiadomo ,co ten pedofil ma w planach...
Obudziłam się ,gdy tylko usłyszałam tę okropną melodię budzika ,która prześladowała mnie od dobrych kilku lat. Chciałam zostać w łóżku choć minutę dłużej ,lecz nie wypada się spóźnić w pierwszy dzień nowej szkoły. Gdy wreszcie sturlałam się z łóżka postanowiłam wziąć szybki prysznic. Oczywiście zapomniałam wyciągnąć szampon z walizki i cała mokra musiałam przeczłapać z łazienki do mojego pokoju ,przy okazji zaliczając glebę. Od zawsze byłam niezdarna ,ale ostatnimi czasy przechodziłam samą siebie. Po umyciu moich ognisto rudych włosów ,które związałam w koka ,nałożyłam na siebie ulubione czarne jeansy i szarą bluzę z napisami. Mój strój dopełniły vansy.
Zabrałam torbę i zbiegłam do kuchni ,gdzie Luke i mama opychali się naleśnikami. Przywitałam się z nimi i zerknęłam na zegarek ,który wskazywał 7:40. Chwyciłam jednego naleśnika ,przełożyłam torbę przez ramię i udałam się w stronę szkoły. Był to duży budynek ,otoczony ozdobnymi krzewami i kwiatami. Dookoła kręciło się wielu młodych ludzi ,którzy patrzyli na mnie z zaciekawieniem. Postanowiłam udawać ,że nie zauważyłam wścibskich spojrzeń i ruszyłam w stronę gabinetu dyrektora. Okazał się być bardzo sympatycznym mężczyzną z uśmiechem na twarzy i lekką łysiną. Wizyta minęła dosyć szybko. Mężczyzna dał mi plan lekcji oraz kluczyk do szafki ,a ja pożegnałam się z nim i opuściłam pomieszczenie.
Znalazłam moją szafkę prędzej niż się spodziewałam ,więc posiadałam więcej czasu na odnalezienie sali biologicznej ,w której miałam mieć zajęcia. Dzwonek zadzwonił w tym samym momencie ,w którym przekroczyłam próg klasy.
- Cóż za punktualność ,panno Jonshon. - powiedziała nauczycielka z burzą loków na głowie. Wyglądała na sympatyczną kobietę ,ale w ciągu tych siedemnastu lat mojego życia ,nauczyłam się ,że pozory bardzo często mylą.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się krzywo.
- To wasza nowa koleżanka...- urwała czekając aż się przedstawię.
- Alex Jonshon. - powiedziałam dosyć cicho.
- Dobrze ,Alex. W takim razie zajmij miejsce obok Sophi. - rozkazała ,wskazując na skąpo ubraną blondynkę ,która chyba nadużyła solarium. Pokiwałam głową na zgodę i wykonałam polecenie.
- Skąd jesteś ? - spytała dziewczyna.
- Z Wolwerin. - odpowiedziałam.
- Spodoba ci się u nas ! Jest taki przystojny chłopak...
- Sophio ,chciałabyś się czymś podzielić z klasą ? - przerwała jej nauczycielka.
- Nie. Po prostu chciałam pogawędzić z moją nową koleżanką. - przysunęła się bliżej i objęła mnie ramieniem.
- Pogawędzicie na przerwie. - zmarszczyła brwi kobieta.
- Oczywiście ,pani profesor. - wyszczerzyła się sztucznie.
Lekcja skończyła się po 35 minutach ,a ja odetchnęłam z ulgą. Teraz już tylko z górki...
O 16 byłam już w domu. Po niekończących się pytaniach mojej mamy ,dotyczących szkoły poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Włączyłam swoją playlistę i włożyłam słuchawki do uszów ,po chwili zasypiając.
Oficjalnie mogę stwierdzić ,że dzwonek budzika dobiegający ze słuchawek jest jeszcze bardziej irytujący. Pół przytomna zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki ,tym razem pamiętając o szamponie. Umyłam się i rozczesałam włosy pozostawiając je rozpuszczone. Założyłam na siebie białą bluzkę z napisem "SMILE" ,czarne rurki oraz moje ukochane conversy w tym samym kolorze.
Zbiegłam po schodach do kuchni ,gdzie Luke robił śniadanie.
- Gdzie jest mama ? - spytałam.
- A jak myślisz ? - powiedział ,na co przewróciłam oczami. Mój młodszy brat jest największym debilem jakiego znam. - Jake dzwonił.
- Co chciał ?
- Umówić się z tobą. - zaśmiał się. Odkąd dowiedział się ,że Jake jest gejem ,ciągle się z niego nabija.
- Ha-ha. A tak serio ?
- Pytał się czy może spędzić u nas wakacje. - rok szkolny dopiero się zaczął ,a temu już wakacje w głowie...
- I co powiedziałeś ?
- Może ,pod warunkiem ,że nie będzie do mnie zarywał.
- Luke ! - krzyknęłam ,kopiąc go w kostkę.
- No co ? Boję się o siebie ! Nie wiadomo ,co ten pedofil ma w planach... - chwyciłam tosta i wstałam ,chcąc zakończyć temat orientacji mojego przyjaciela.
Przed szkołą był ogromny ruch. Gdy na parking wjechało czarny Range Rover wszyscy skierowali wzrok w tamtą stronę ,a dziewczyny westchnęły ,gdy z samochodu wysiadł wysoki chłopak z burzą loków na głowie. Miał na sobie czarny podkoszulek i jeansy. Odwróciłam wzrok ,gdy jego spojrzenie zatrzymało się na mnie i wodziło do momentu ,w którym zniknęłam za drzwiami.
Zabrałam torbę i zbiegłam do kuchni ,gdzie Luke i mama opychali się naleśnikami. Przywitałam się z nimi i zerknęłam na zegarek ,który wskazywał 7:40. Chwyciłam jednego naleśnika ,przełożyłam torbę przez ramię i udałam się w stronę szkoły. Był to duży budynek ,otoczony ozdobnymi krzewami i kwiatami. Dookoła kręciło się wielu młodych ludzi ,którzy patrzyli na mnie z zaciekawieniem. Postanowiłam udawać ,że nie zauważyłam wścibskich spojrzeń i ruszyłam w stronę gabinetu dyrektora. Okazał się być bardzo sympatycznym mężczyzną z uśmiechem na twarzy i lekką łysiną. Wizyta minęła dosyć szybko. Mężczyzna dał mi plan lekcji oraz kluczyk do szafki ,a ja pożegnałam się z nim i opuściłam pomieszczenie.
Znalazłam moją szafkę prędzej niż się spodziewałam ,więc posiadałam więcej czasu na odnalezienie sali biologicznej ,w której miałam mieć zajęcia. Dzwonek zadzwonił w tym samym momencie ,w którym przekroczyłam próg klasy.
- Cóż za punktualność ,panno Jonshon. - powiedziała nauczycielka z burzą loków na głowie. Wyglądała na sympatyczną kobietę ,ale w ciągu tych siedemnastu lat mojego życia ,nauczyłam się ,że pozory bardzo często mylą.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się krzywo.
- To wasza nowa koleżanka...- urwała czekając aż się przedstawię.
- Alex Jonshon. - powiedziałam dosyć cicho.
- Dobrze ,Alex. W takim razie zajmij miejsce obok Sophi. - rozkazała ,wskazując na skąpo ubraną blondynkę ,która chyba nadużyła solarium. Pokiwałam głową na zgodę i wykonałam polecenie.
- Skąd jesteś ? - spytała dziewczyna.
- Z Wolwerin. - odpowiedziałam.
- Spodoba ci się u nas ! Jest taki przystojny chłopak...
- Sophio ,chciałabyś się czymś podzielić z klasą ? - przerwała jej nauczycielka.
- Nie. Po prostu chciałam pogawędzić z moją nową koleżanką. - przysunęła się bliżej i objęła mnie ramieniem.
- Pogawędzicie na przerwie. - zmarszczyła brwi kobieta.
- Oczywiście ,pani profesor. - wyszczerzyła się sztucznie.
Lekcja skończyła się po 35 minutach ,a ja odetchnęłam z ulgą. Teraz już tylko z górki...
O 16 byłam już w domu. Po niekończących się pytaniach mojej mamy ,dotyczących szkoły poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Włączyłam swoją playlistę i włożyłam słuchawki do uszów ,po chwili zasypiając.
Oficjalnie mogę stwierdzić ,że dzwonek budzika dobiegający ze słuchawek jest jeszcze bardziej irytujący. Pół przytomna zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki ,tym razem pamiętając o szamponie. Umyłam się i rozczesałam włosy pozostawiając je rozpuszczone. Założyłam na siebie białą bluzkę z napisem "SMILE" ,czarne rurki oraz moje ukochane conversy w tym samym kolorze.
Zbiegłam po schodach do kuchni ,gdzie Luke robił śniadanie.
- Gdzie jest mama ? - spytałam.
- A jak myślisz ? - powiedział ,na co przewróciłam oczami. Mój młodszy brat jest największym debilem jakiego znam. - Jake dzwonił.
- Co chciał ?
- Umówić się z tobą. - zaśmiał się. Odkąd dowiedział się ,że Jake jest gejem ,ciągle się z niego nabija.
- Ha-ha. A tak serio ?
- Pytał się czy może spędzić u nas wakacje. - rok szkolny dopiero się zaczął ,a temu już wakacje w głowie...
- I co powiedziałeś ?
- Może ,pod warunkiem ,że nie będzie do mnie zarywał.
- Luke ! - krzyknęłam ,kopiąc go w kostkę.
- No co ? Boję się o siebie ! Nie wiadomo ,co ten pedofil ma w planach... - chwyciłam tosta i wstałam ,chcąc zakończyć temat orientacji mojego przyjaciela.
Przed szkołą był ogromny ruch. Gdy na parking wjechało czarny Range Rover wszyscy skierowali wzrok w tamtą stronę ,a dziewczyny westchnęły ,gdy z samochodu wysiadł wysoki chłopak z burzą loków na głowie. Miał na sobie czarny podkoszulek i jeansy. Odwróciłam wzrok ,gdy jego spojrzenie zatrzymało się na mnie i wodziło do momentu ,w którym zniknęłam za drzwiami.
PROLOG
Alex Jonshon ,to z pozoru zwykła 17-latka... rzeczywistość jednak bywa bardziej skomplikowana. Po tym jak wyprowadza się jej życie zaczyna przypominać normalne ,lecz gdy poznaje Harrego wszystko ponownie zostaje wywrócone do góry nogami ,a zmory z przeszłości nie pomagają jej się ustabilizować.Czy Alex jest gotowa by stawić czoła przeciwnością losu? Czy ktoś na tym ucierpi? Dowiecie się czytając "Speed".